Wpis z mikrobloga

Kiedyś, za gówniarza, od laski wyszedłem wcześniej pod jakimś gównianym pretekstem. Tak na prawdę czułem, że na zawór napiera sraka-gigant. Biegłem co sił w nogach ściskając uda jak Charlie Chaplin na niemych filmach. Szedłem marszem dzielnie to przydszymując zwieracz ręką, to ściskając dupę wyprostowany w łuk do tyłu jakby pchany niewidzialną ręką przeznaczenia. Niestety jakieś 100 metrów przed domem przegrałem walkę z grawitacją. Sraka musiała wyjść na zewnątrz, albo w moje spodnie, albo na świeże powietrze. W akcie desperacji, nie mając szans na doniesienie balastu do domowego, sterylnego sracza, zaj***łem odłamkowym żywopłot pod jakąś przychodnią. To zmieniło moje życie. Myślę o tym do dzisiaj, a minęło prawie 20 lat.
  • 1
  • Odpowiedz