Wpis z mikrobloga

BITWA WARSZAWSKA

Powoli i z trudem otworzył oczy. Nie wiedział, gdzie się znajduje ani jak tam trafił. W głowie dudniło mu jakby całe murzyńskie plemię grało w niej na tam-tamach. Powoli zaczynał zdawać sobie sprawę ze swojej sytuacji. Wokół leżeli przyjaciele, nie dawali znaku życia. Spojrzał na siebie - był na szczęście tylko trochę podrapany. Gdy próbował wstać jego ciało przeszył ból. Na szczęście nie zgubił swojej wiernej szabli, na której wsparł się, aby podnieść się na nogi. Z jakiegoś powodu jego umundurowanie było niekompletne - gdzieś stracił całą górę. Cały czas zastanawiał się, co się wydarzyło, co ma robić dalej. Wiedział tylko, że musi walczyć - ma przecież w dłoni broń, a jego przyjaciele już polegli.
Gdzieś w niedużej odległości słychać było szloch i jęki. Nie wróżyło to nic dobrego - brzmiały jak głosy konających. Bał się, ale jednocześnie wiedział, że musi ruszyć w kierunku tych głosów i pomóc jeśli trzeba. Sam był przecież w nienajgorszej kondycji, a ci tam być może potrzebowali pilnego ratunku. Cały czas oszołomiony, zmusił organizm do wysiłku i skierował swe kroki ku cierpiącym. Zbliżając się zauważył, że głosy, które słyszał należą zdecydowanie do osób, których ból jest ogromny. Ujrzał kolejnego towarzysza broni, leżącego twarzą do ziemi w przedśmiertnych konwulsjach. Obok niego siedziała szlochająca i próbująca go przywrócić do żywych jakaś młoda niewiasta. W jednej chwili otrząsnął mgłę spowijającą jego umysł i spróbował pocieszyć białogłowę. Jego ciało zawiodło go po raz kolejny i zdołał jedynie łamaną polszczyzną wymamrotać: „#!$%@?, Mariola, zostaw tego jełopa – się #!$%@?ł, wyśpi się to do nas trafi jak tylko otworzymy następną gołdę”.

PS. To wszystko wydarzyło się naprawdę – wczorah w jednej z podwarszawskich miejscowości udało mi się natrafić na mieszane stado damsko-męskie „ekstremalnie świętujących”, nachlanych tak, że ledwo widzieli na oczy, pół gołych w przypadku samców, przy czym jeden ubrany był dodatkowo w tradycyjną polską szablę paradną, które doskonale sprawdzała się jako podparcie w trakcie rzygania (część z nich prawie przejechaliśmy, bo leżeli rozwaleni na ulicy).

#bitwawarszawska #przygody #warszawa