Wpis z mikrobloga

Kuzyn mi ostatnio opowiadał w jaki sposób na grillu, który urządza na działce, ma zawsze świeże rybki.

Jego kumple chodzą łapać na haczyk przywiązany do żyłki. Niby nic specjalnego, zwykłe kłusownictwo w najgorszym wydaniu, ale oni w ten sposób wyłapują tzw. turbiniaki.

Turbiniak to taka ryba która własnie wyleciała z turbiny napędzającej elektrownie wodną. Ogłuszona, niekiedy nie do końca w jednym kawałku, jest wyławiana przez nich i od razu tego samego dnia konsumowana na grillu. Warto dodać że przy łapaniu na żyłkę, to często ta ryba ma spore obrażenia, bo rzucisz haczyk i nie wiadomo gdzie ją trafi i czy czegoś tej rybie nie urwie.

Wyławianie takich ryb przy pomocy haczyka, nie jest łatwe. Od zawsze jak chodzą łapać te turbiniaczki, to spotykaja pewnego Pana. Na potrzeby mirko nazwijmy go Stefan (mimo że przypomina idealnego Janusza - choć mięsień piwny trochę mniejszy).

Ten oto Stefan potrafi złapań turbiniaka na żyłkę z zamkniętymi oczami. On pewnie jak śpi to myśli o tym jak idealnie rzucić. W domu pewnie #mojstaryfanatykwedkarstwa, ale kumple przyznają że facet zna się na rzeczy. Nie raz pytał czy coś złapią, próbują po kilka razy, a ten z odległego drugiego brzegu rzuci i za pierwszym razem trafia. człowiek-miarka w oku.

Stefan ma też unikalną umiejętność, ryby znikają w jego dłoniach. Ledwo ją przyciągnie, bierze do ręki i nagle znika. Kumple nie raz widzieli jak #obroncyprawairybolostwa polują na niego, wręcz widzą jak rzuca, a on nigdy nie daje rady się przyłapać z rybą w okolicy.

Istny "Pan i władca turbiniaków".

#truestory #heheszki
  • Odpowiedz