Wpis z mikrobloga

#100daymusicchallenge #muzyka

Dzień 47: Najgorszy utwór ulubionego wykonawcy

Pixies - Tenement Song

Ok, Pixies to może nie mój ulubiony zespół, ale lubię ich płyty. A nowa, o ile nie była jakąś tragedią, nastawiono ją jak dla mnie niemal wyłącznie na odcinanie kuponów (z resztą, oni się chyba z tym specjalnie nie kryją). To zaczyna długi i wielokrotnie wałkowany temat reaktywacji zespołów po latach... Czy jest sens? Czy wydawać wtedy płytę jak oni (a może przykład DUŻO lepszy - Slowdive), czy raczej sobie latać na tournee jak np. RATM?
Tutaj raczej nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Fakt, że niekiedy wymaga się od takich muzyków trochę zbyt wiele. Wymaga się wydania kolejnej przełomowej płyty, a każde odchylenie jest komentowane aż nazbyt szeroko. W przypadku Pixies jakoś nie jestem w stanie zauważyć tam wiele więcej, niż chęć odcinania kuponów na fali sentymentów związanych z latami '90. Pewne zespoły moim zdaniem powinny po prostu dać sobie spokój i się nie reaktywować/nie ciągnąć dalej swojej działalności, wydając płyty na siłę (!) (tutaj wstaw całą listę dinozaurów scenicznych). Nie chciałabym na przykład, by Talking Heads czy Mr. Bungle (och, Pattonie, co ty ostatnio wyczyniasz...) znów wydawało teraz płytę (no, chyba, że by mnie mocno zaskoczyli).
Podobne dyskusje można prowadzić nad tematami typu czy warto prowadzić zespół po śmierci frontmana - tutaj uważam, że "zależy" - zostając przy latach '90, przy Alice In Chains to świetnie działa, bo mają Cantrella, ale przy bardzo uzupełniającym się Soundgarden nie widzę powodzenia takiej misji. Co do chyba sztandarowego przykładu - Queen - nie wypowiadam się ;)

Za to lekko poza tematem (przypomniało mi się) polecam małą "reaktywację" (lol jeden koncert z HoF) Nirvany, gdzie jedną piosenkę zaśpiewała z nimi Kim Gordon. Mina Novoselica z 3:46 mówi wszystko ( ͡° ͜ʖ ͡°) Jako jedyna na tej sali rozumiała, czym jest duch tego zespołu. Cover St. Vincent wypadał przy tym jak dla mnie cholernie blado (ale biorąc pod uwagę liczbę wyświetleń, chyba wiele osób tak nie sądzi :d).
Cóż, osądy proste są niestety z góry skazane na porażkę. Ale Pixies szkoda...
C.....e - #100daymusicchallenge #muzyka

Dzień 47: Najgorszy utwór ulubionego wykon...
  • 4
@Constantine: mam podobne odczucia. Frank się wcale nie ukrywa ze robi już tylko objazdowe Smash Hits zespołu a każde nowe wydawnictwo nic a nic nie przypomina starych Pixies. Wiele nie wymagam, po prostu czasem lepiej wiedzieć kiedy ze sceny zejść, niepokonanym. Reaktywacji średnio chcę czyjejś(poza Oasis ale to oczywiste) jednak wiele pomysłów było dosyć ciekawych. Co do Nirvany, koncert na HoF był ukłonem w stosunku feminizmu Kurta. Miały śpiewać tylko laski.
@Apollo_Vermouth: właśnie z tego powodu mimo, że miałam ogromną ochotę, nie pojechałam na ich koncert. Dużo bardziej wolałabym usłyszeć kolejną solową, dopracowaną płytę Franka...
Widziałam, czytałam też książkę Kim :D miałam przez lata z resztą kompletny skręt na punkcie grunge'u, widziałam jakąś tonę materiałów na ten temat. Wybór Kim był nieprzypadkowy i naprawdę nie przychodzi mi do głowy inna kobieta, która pasowałaby tam bardziej. Annie mi się tam zupełnie nie spinała
@Constantine: Mi Annie odpowiadała cholernie. Nie miała krzyku w tym, raczej spokój równy jej wystepom. Pomijam że Lithium to mój ulubiony kawałek ( ͡° ͜ʖ ͡°) Joan była tam przez inspiracje rock and rollowe jakie dawała Kurtowi. Kim przez przyjaźń. A Lorde... jako głos nowego pokolenia artystek. Przy czym wersja Lorde a All Apologise była równie fajna ;3