Wpis z mikrobloga

Historyjka parkingowa.

Za scenografię niech posłuży taki parking przed galerią handlową. Parking zupełnie typowy, z szerszymi głównymi uliczkami i wąskimi poprzecznymi. Aby dojechać gdzie chciałem, trzeba było z uliczki głównej skręcić w jedną z poprzecznych - dowolną.

Nie było to jednak takie proste. Ludzie są leniwi, więc jak chcą z takiej wąskiej poprzecznej skręcić w prawo, stają sobie na środku - wiadomo przecież, mniej się wtedy kręci kierownicą. Efekt jest taki że w taką uliczkę nie da się wtedy wjechać, bo brakuje miejsca.

Mijam więc pierwszego delikwenta który blokuje mi zjazd z głównej, drugiego i przy trzecim aucie z donośnym kliknięciem włączył mi się Tryb Piekielnego. Skręciłem, choć miejsca nie było; wiadomo było że ktoś będzie musiał ustąpić. Naiwnie myślałem że ustąpi drugi kierowca, bo wystarczyło że odbiłby nieco na prawo i byśmy się z powodzeniem zmieścili.

Wtedy jednak historyjka nie trafiła by tutaj.

W aucie stojącym po środku siedziała Ona. I tu mała dygresja, bo nie pierwszy raz spotykam się z taką sytuacją. Wyobraźcie sobie dwóch ludzi siedzących w dwóch zamkniętych samochodach. Gadających do siebie. Nie pogadają, nie? A przynajmniej - nie zrozumieją się nawzajem, nieważne jak głośno będą się wydzierać. No i siedzi babka i pulta się na tyle że przysiągłbym że ją jednak słyszę. Miałem nadzieję że skoro się tak intensywnie pulta to może się i wypulta sama z siebie, ale dupa, nic z tego.

Krótka kalkulacja aktualnej sytuacji: stoję w sumie już w całości w uliczce poprzecznej, nikomu, poza pultantką, nie przeszkadzam, do tego mam sporo czasu - czekają mnie grube zakupy i w sumie bez różnicy czy zajmie mi to 2 godziny czy 2 godziny 5 minut. Babka natomiast z parkingu wyjeżdżała, stąd też jej się spieszyło. Zaciągam hamulec, światła gasną automatycznie, wyciągam telefon - nazbierało się przez cały dzień kilka zaległości to obdzwonię ludzi i załatwię więc co trzeba... nie, jednak nie - babka zdecydowała że wyjdzie mi nawrzucać.

Kulturalnie nawet szybę opuściłem i z baterią gotowych kontr, argumentów i kontrargumentów gotowy byłem prowadzić zażartą dyskusję. Chętnie bym ją tu przytoczył, ale niestety dyskusja była prowadzona bez mojego udziału, bo jako osoba kulturalna, daję drugiej stronie dokończyć zdanie.

To było długie zdanie. Wyobraźcie sobie długie zdanie wypowiedziane w formie monologu z lekką naleciałością chronicznego słowotoku, to będzie coś jak to. Trzeba jej jednak przyznać że przynajmniej nie miała potrzeby wtykać zapożyczeń z łaciny podwórkowej w miejsca gdzie zwykle wstawia się przecinki - inna sprawa, że przecinki akurat były jej obce.

Dalej w sumie nic ciekawego już nie było, monolog wraz z właścicielką wrócił do auta, bez przerwania go odbiła lekko w swoje prawo, zgrabnie mnie ominęła i wyjechała.

A ja dzięki temu mam do teraz banana na ustach, szczególnie na myśl o jej facecie, który zapewne najchętniej wetknąłby jej banana w usta w charakterze korka.

#samochody #ludziesadziwni #wtf