Wpis z mikrobloga

Mój Przyjaciel nadal jest na morzu. Muszę się przyznać, że martwię się o niego. Nie dlatego, że jest na morzy, że pracuje. Do tego się już przyzwyczaiłem.

Kilka tygodni temu dostał niespodziewany telefon od swojego armatora. Szukali załogi na dwumiesięczny rejs. Dzwonili do konkretnych osób gdyż zależało im na sprawdzonych ludziach. Przyjaciel mój, robił sobie akurat urlop. Wrócił jakiś czas temu z długiego rejsu i potrzebował odpocząć. Ten telefon jednak był, a może jest pewną szansą. Jeśli wszystko pójdzie tak jak trzeba, rejs ten otworzy przed nim kilka drzwi.

Jedyny problem z tym rejsem był taki, że przez jakiś czas mieli pływać przy wybrzeżach Somalii.

Martwiłem się o niego. Tak szczerze. Podobnego uczucia nie miałem gdy okrążał Horn, albo gdy zaaresztowali ich w jakimś porcie.

No cóż... jak ktoś jest bliski sercu, to są i uczucia. Na szczęście już za dwa tygodnie kończy rejs. Teraz tylko trzeba ustalić termin spotkania i markę wiskey do picia...

Z tego wszystkiego siedziałem i rysowałem marynistyczne rysunki. To jeden z nich.

Wiem, że z martwieniem się przesadzałem. Szansa, że piraci wtargnęliby akurat na ich statek była równa szansie wygrania w totka. No ale cóż... tak mam, że się martwię.

#czarnynotatnik
Old_Postman - Mój Przyjaciel nadal jest na morzu. Muszę się przyznać, że martwię się ...

źródło: comment_3Gw15SfozKOAIey788zDADTS2KCS3sB7.jpg

Pobierz
  • 3
  • Odpowiedz
@Old_Postman: Ja zawsze w takich chwilach powtarzam, że moje troskanie się o kogoś nic nie zmieni, zwłaszcza gdy bezpośrednio nie mam wypływu na to co się z nią dzieje. Zarazem zdaje sobie sprawę, że mimowolne jest martwienie się o bliskich sobie ludzi i mimo powtarzania sobie w głowie tej formułki, boję się i nią nadal, więc nie ma na to sposobu poza czekaniem. A później na spotkaniu już wydaje się to
  • Odpowiedz