Wpis z mikrobloga

@yellow_illuminati: Przypomniała mi się moja pierwsza jazda(nigdy nie siedziałem w samochodzie).Wsiedliśmy, instruktor pokazał-tu jest sprzęgło tu hamulec,gaz,biegi-spróbuj ruszyć- trochę gazu i powoli puszczasz sprzęgło...udało się!Nie zgasł,mówi"dwójka",no zmieniłem bieg,ale samochód zbliża się w międzyczasie do bramy,pytam co teraz?No jedziemy,na miasto!Na najbliższym skrzyżowaniu prawie wjechałem pod Żuka bo zamiast prostować kierownicę wyłączałem kierunkowskaz( ͡° ͜ʖ ͡°)
@yellow_illuminati: @darek-jg: e, ja miałem podobnie. Pierwszy raz w samochodzie. Tyle co udalo mi się dwójkę wrzucić i sru na drogę. Wtedy wykonywanie skrętu w prawo wymagało najwyższego skupienia i synchronizacji kończyn godnej progmetalowego perkusisty (redukcja, sprzęgło, zahamowanie, kierunkowskaz, rozejrzenie się, sam skręt, odkręcenie kierownicy, dodanie gazu, niezabicie pieszych, niezaduszenie silnika...). Aktualnie nie poświęcam takiemu manewrowi specjalnej uwagi, ręce nogi chodzą same a jakoś udaje się nie zabić siebie i