Wpis z mikrobloga

Afera związana z Lidlem obnażyła mentalność Polaków. Nie, nie uważam nas za gorszych od Niemców, Szwedów czy Hiszpanów. Ale faktem jest, że gdy można coś mieć za darmo, wielu Polakom - niezależnie od statusu społecznego - zapala się lampka z tyłu głowy, która wręcz krzyczy: "JAK DAJĄ, TO BIERZ".
Mam taką pracę, że często uczestniczę w różnego rodzaju konferencjach. Jak wiadomo, najważniejszym elementem każdej konferencji jest lunch. Tyle że niekiedy ludzie przechodzą sami siebie. Pokażmy na dwóch przykładach.

Przykład pierwszy
Z moich obserwacji wynika, że najbardziej deficytowym pożywieniem na spotkaniach, gdzie dają jeść za darmo (co często jest iluzją, bo np. firma płaci masę kasy, by pracownik się czegoś dowiedział; a ten zamiast siedzieć na szkoleniu, okupuje bufet, ile tylko mu obsługa pozwoli) są pierogi. Mają to do siebie, że na słabiej zorganizowanych imprezach nie starcza ich dla wszystkich.
Uczestniczyłem kilka lat temu w jubileuszowym posiedzeniu rady wydziału na Uniwersytecie Warszawskim. Panowie w garniturach, panie w sukienkach lub kostiumach. Mając na uwadze, że wielu profesorów wygląda jak wyciągniętych spod bramy uniwersyteckiej w 1968 roku (część po stronie pałowanej, większość po stronie pałującej) - było naprawdę nieźle. Po części oficjalnej nastał czas na poczęstunek. Stałem za dwoma panami profesorami, którzy miło ze sobą rozmawiali. Znać się musieli ładne kilkadziesiąt lat. Rzecz w tym, że stali w kolejce koło siebie, nie ustalili, który jest pierwszy. A gdy przyszła ich kolej, okazało się, że zostało zaledwie kilka pierogów. Akurat wystarczy dla jednego.
Żebyście wiedzieli, co tam się działo!
- Ja jestem profesorem zwyczajnym, a ty uniwersyteckim. Jestem pierwszy.
- Niedoczekanie. Jestem kierownikiem zakładu!
- A ja byłem prodziekanem.
- Ale już nie jesteś.
Oczy kilkudziesięciu osób zwrócone na tę dwójkę coraz głośniej się przekrzykującą. Zadyma się taka zrobiła, że aż dziekan wydziału musiał interweniować. W sporze o kilka #!$%@? pierogów. Ogarniacie? Dziekan wydziału na rzekomo najlepszym uniwersytecie w Polsce rozstrzyga spór o to, który z jego pracowników będzie mógł zjeść pieroga!
Z tych emocji nawet nie wiem, który zwyciężył w tym sporze.
...aaa, po 10 minutach obsługa doniosła nową misę z pierogami.

Przykład drugi
Impreza w warszawskim Sheratonie, przerwa na lunch. Jak przystało na kotleciarza, idę po zjedzeniu obiadu po coś słodkiego do przegryzienia. Załapałem się na rozmowę pewnego pana z kelnerem.
- Mógłby mi pan zapakować trochę ciasta na wynos?
- Które pan sobie życzy?
- Pan da wszystkich po parę kawałków. Tylko proszę dobrze zapakować.
Koleś przyszedł na konferencję, zjadł obiad i prosi o ciasto na wynos. W hotelu. No żeż #!$%@? mać. A najsmutniejsze w tym wszystkim, że kelner w ogóle nie był zaskoczony.

#lidl #polakicebulaki #truestory
  • 10
@Mak0wi3c: ale to akurat jest normalne. Jak idę do knajpy i wszystkiego nie zjem to też proszę o zapakowanie na wynos, po co wyrzucać jedzenie? Często obsługa sama to proponuje.
@aswalt: mam podobne spostrzeżenia ze wszelkich konferencji i seminariów. W dodatku zauważyłam prawidłowość, że im wyższy stopień naukowy tym większa bieda mentalna - pakowanie kotletów do reklamówek przez szanowne panie profesor, przepychanki w kolejce po kawę itp. mnie już nawet nie dziwią. Mam też koleżankę pracującą jako przedstawiciel medyczny i o tym co wyczyniają lekarze na organizowanych spotkaniach to też przechodzi ludzkie pojęcie (okazuje się że nawet zwykłe herbatniki mogą być
ale to akurat jest normalne. Jak idę do knajpy i wszystkiego nie zjem to też proszę o zapakowanie na wynos, po co wyrzucać jedzenie? Często obsługa sama to proponuje.


@Krupier: ale w knajpie płacisz za jedzenie i to jest Twoje jedzenie. A jak idziesz do kogoś i Cię częstuje, to mu raczej nie wynosisz sam z siebie żarcia, jeśli Ci nie wciska na siłę :-)