Aktywne Wpisy
WezelGordyjski +36
Kocham życie singla! Chcę ekran projekcyjny, to go sobie maluję na ścianie! Żadnych kłótni o niszczenie salonu. A w szafce czekają już chipsy i batony ( ͡° ͜ʖ ͡°)
XYZ91 +19
#famemma Jedno wam powiem. Ci influenserzy łącznie z tymi wardegami i Baxtonami to nowy poziom zeszmacenia się za kasę, kiedyś takimi określeniami były nazywane ulicznice, ale oni przebili to po stokroć bo te chociaż nie udają, a tu jeden robi film na drugiego w którym ujawnia jego chore fantazje, a ten musi mu za to podziękować do opinii publicznej chociaż pewnie ma ochotę mu wbić nos w głowę, żeby dalej istnieć i
#maratonfilmowy #amercianff #film
Po American Film Festival:
/dzisiejszy topic to Kristen Stewart na dwa filmy z festiwalu/
Stylistka
U Oliviera Assayasa już wcześniej grała Kristen Stewart (w Sils Maria) i wtedy wydawało się to dobrym pomysłem. Niczym bojowa młoda kobyłka goniła doświadczoną i nie potrzebującą niczego udowadniać Juliette Binoche. Widocznie Francuzowi Amerykanka tak przypadła do gustu, że w ciągu dwóch filmów wywindował ją prawie, że do miana swojej muzy.
Obawiam się, że zgrabne ciało pani Stewart (nie umniejszając oczywiście nic jej talentowi!) to jedyna pozytywna rzecz w najnowszym dziele pana Assayasa. Stylistka to beznadziejna fabuła, gulasz gatunkowy (ni to horror, ni to dramat, ni to thriller), gdzie albo oglądamy rzyganie ekoplazmą albo prawie godzinny czat esemesowy. Do tego gulasz podlany jest słabym soundtrackiem. O aktorstwie ciężko mówić, bo najczęściej widzimy Kristen Stewart, ale film jest tak źle zrobiony, że ciężko nawet to zaliczyć na plus. Jednakże, film da radę obejrzeć bez ziewnięcia do końca. Po prostu nie ma czasu na ziewanie, skoro cały czas z ust w kinie wymyka się bezgłośnie "WTF?!"
3/10
Certain Women
Trzy epizody o pewnych kobietach. Film kompletnie antypopcornowy, więc ostrzegam od razu na początku. Trzy epizody z życia trzech kobiet w pewnym miasteczku, które ogarnęła właśnie zimowa pora. W roli drugoplanowej Kristen Stewart, w sukienkach z lumpowego przedziału, z miną łąbądka, któremu brzydota nie przeszła jednak na dorosłość. Przeciętność w wyglądzie aktorki tak mocna, że aż można się zastanawiać jaki debil wpadł kiedyś na pomysł nazwania jej Bella w sadze Zmierzch.
Wracając do filmu - mi on nie dał żadnej odpowiedzi, żadnej puenty. I na koniec miałam wrażenie, że właśnie o to miało chodzić. Jak w sumie niespodziewany element (upierdliwy klient, piaskowiec, czy wiecznie narzekająca na swoją pracę prawniczka) mogą urozmaicić życie kobiety. A może kogokolwiek. Mi się podobał. Niestety, coraz mniej takich wolnych, nic-nie-dziejących się filmów na American FF. Mam wrażenie, że kiedyś było ich więcej.