Wpis z mikrobloga

Tylko dla dorosłych (18+!!!!)

Michau praktycznie od zawsze pragnął być gangsterem. Piękne, wulgarne loszki zawieszone u jego zdobionej pozłacanym łańcuchem szyi, przyciemniane szyby w zrywającym asfalt BMW (oczywiście po przełączeniu zasilania silnika na wachę), "#!$%@?ć ci #!$%@? frajerze??" z manierą Nicholsona z "Batmana" rzucone w stronę jakiegoś frajera — Michau wiedział, że to jest jego świat, jego przeznaczenie, jego misja.

Michau siedział właśnie przy swoim biurku, na pokrytym śladami zaschniętego nasienia, kału i moczu krześle i zaczynał właśnie masować swoje krocze, wyobrażając sobie, że jest głównym złym w IV serii "Ekstradycji", a jego oprychy właśnie robią porządek z komisarzem Halskim, gdy usłyszał głośne wołanie — "może przestaniesz znów walić konia i weźmiesz swoje leki?!". Michau posłusznie przybiegł do kuchni — od małego cierpiał na porażenie mózgowe i wiedział, że ominięcie dawki leków przeciwpadaczkowych nie może skończyć się dla niego niczym dobrym. "Znowu się zesrałeś?!" — nie skończywszy tych słów matka Michaua bezceremonialnie, niczym proboszcz wobec ministranta, odsunęła jego majki sprawdzając stan jego pieluchomajtek (niestety, porażenie mózgowe Michaua pozbawiało go jakiejkolwiek kontroli nad zwieraczami — II grupa inwalidzka, upośledzenie w stopniu średnim). "Znowu się, debilu, obsrałeś, a nie mamy już więcej pieluch, będziesz tak do końca miesiąca chodził, a i to jak będzie szczęście i pomoc społeczna nie będzie miała opóźnienia!". Ale Michau jej nie słyszał. Dzięki potędze swojej wyobraźni on wcale nie stał w obsranych gaciach na środku kuchni, z matką #!$%@?ącą się na niego tłuczkiem do mięsa.

Michau był właśnie w swoim własnym klubie go —go, pomiatał pracownikami a "kelnerkom" kazał sobie wsadzać szklane butelki coca coli w waginy. Nagle do miejsca w którym siedział doszedł niepokojący odgłos — coś jak awantura, jakieś krzyki, brzdęk szkła. To jakiś randomowy klient robił barmanowi awanturę o to, że zamówił colę z whiskey, a dostał różową oranżadę ze spirytusem. Michau nie potrzebował wiele, by obudzić w sobie Al Pacina w jego kreacji z filmu "Chłopcy z ferajny" (ulubiony film Michaua ever!).

— Jak ci frajerze nie odpowiada to #!$%@?, tylko najpierw zapłać, bo co jak co ale $ ma się zgadzać! — rzucił Michau, widząc że jego adwersarz przyjmuje agresywną postawę. Michau tylko na to czekał. Szybkim i prostym uniesieniem dłoni dał swoim ochroniarzom, by ci nie ingerowali.
— Ja się tym zajmę chłopcy, szkoda byśmy wszyscy brudzili sobie ręce na tym ścierwie!
Ze zwinnością godną Jackie Chana, Michau rozprawił się z agresorem, który jak się szybko okazało, był przewodnikiem grupy niemieckich emerytów zwiedzających miasto, którzy w ramach pobytu i zwiedzania miasta zwiedzali też przybytek Michaua. A Michau tylko na to czekał — mimo niedowładu lewych kończyn (porażenie mózgowe) i ekskrementów drastycznie ograniczających ruchy (stara nie zmieniła pieluchomajtów) niczym Rambo, Terminator i Uniwersalny Żołnierz w jednej osobie, położył na łopatki a następnie osobiście wykopał z jego klubu ponad 7000 niemców napastliwie domagających się nie wiadomo czego.

Po skończonej robocie Michau rzucił tylko w stronę nie mogących ukryć podziwu ochroniarzy:
— Tak to się leszcze robi... co jest #!$%@??! Do roboty wracać śmierdziele, a ty bejbe — zwracał się do jednej z "kelnerek" — fajkem #!$%@?, boss lubi sobie zapalić po dobrym ruchaniu i dobrym #!$%@?!
Michau powoli dopalał sobie papierosa, obserwując jak jego załoga sprząta kałuże krwi i zęby zostawione na podłodze przez dopiero co wywalony na zbity pysk motłoch.
— Właśnie tak, jestem #!$%@? najlepszy — pomyślał Michau, gdy nagle, niespodziewanie poczuł stróżkę ciepłej cieczy spływającej po jego nodze.
— Co jest do #!$%@??! — krzyknął Michau, zaskoczony nie tylko mokrym uczuciem, ale i tym że jego skórzana kurtka, spodnie i t —shirt nagle zamieniły się w jego pasiastą piżamę. Niespodziewanie klub zamienił się w piwnicę Michaua, z biurkiem, łóżkiem i pokrytym spermą fotelem.
— No tak, to był tylko sen... — stwierdził ze smutkiem Michau... Jego serce jednak szybko wypełnił znacznie większy smutek i autentyczne przerażenie — jego cewnik był wyrwany, a z fiuta wypływały mu potoki moczu i krwi
— To przez te cholerne butelki coli w #!$%@?, musiałem się za bardzo wiercić... — pomyślał Michau, bezskutecznie próbując wcisnąć cewnik z powrotem w swojego #!$%@?, czego nie ułatwiał fakt niedowładu lewej ręki, wypływające płyny ustrojowe, ani fakt że jego mikropendrive miał 4 cm długości.

Poddał się po kilku minutach. I tak tego cholerstwa nie wciśnie z powrotem. Przy następnym nakładaniu kremu na odparzenia (nierzadka rzecz, jak chodzisz 3 dni w tej samych, zaszczanych i zasranych pieluchomajtach) matka i tak zauważy, będą znów wyzwiska i ciskanie w Michaua sprzętem kuchennym.

— A w dupie, i tak mam #!$%@?, więc co tam się będę przejmował — pomyślał Michau, po czym naciągnął na głowę ociekającą moczem kołdrę, zamknął oczka i pośpiesznie wrócił do świata, w którym jest on gangsterem, z którym każdy się liczy i który osiągnął w życiu to wszystko, co pozostanie poza Michaua zasięgiem.

#niewiemjaktootagowac