Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
hej. Mam taki problem, dosyc chyba powazny. Cierpie na depresje, maniactwa, fobie spoleczne itd. Studiuję w w studenckim miescie. ale z racji studiowania, piszac lekko, studiowanie mi nie idzie. W pracy nie moge wytrzymac z powodow wyzej podanych, wiec albo jej nie mam, albo zaraz z niej mnie wywalaja. Probuje sie leczyc psychiatrycznie, ale nie jest to taka latwa sprawa. Pieniadze mam, bo w liceum kiedy jeszcze bylem zdrowy, zarabialem na programowaniu, wiec z przymusu, by miec za co kupic chleb, jestem w stanie z tego uciulac ten tysiac zł - biore minimum zlecen, by tylko zarobic na podstawowe potrzeby. Ok tyle o podlozu ekonomicznym.
Pochodze z innego miasta, w domu nic nie wiedza o moich problemach. I tu sedno sprawy - dla swietego spokoju moiwe ze sobie radze swietnie, nawet powiedzialem, ze obronilem licencjat. Kiedy to oczywiscie gowno prawda. W domu zailiby mnie, jakby sie dowiedzieli prawdy, mama by doznala szoku, dziadkowie chyba zawału, dla nich wyksztalcenie to rzzecz swieta, tym bardziej ze finansowali pierwsze moje 2 lata studiow.(przez ten czas probowalem zaliczac studia co szlo mi potwornie, ujawnily sie te wszystkie #!$%@? psychicznie, dzien spedzalem na spaniu lub otepianiu sie by nie zgłupiec od natretnych mysli, po pojsciu do psychiatry w sumie bylo podobnie, bo ciezko bylo mu trafic z odpowiednimi lekami dla mnie) Ogolnie nie wybaczyliby mi tego, ze mnie finansowali ten czas, a ja nie skonczylbym tych studiów. Nie dopuszczaja do siebie mysli, ze moge nie miec wyksztalcenia. Do dzisiaj pamietam, jak matka zmusila mnie ogolnie by pojsc na studia, a ja ze strachu ze sobie sam nie poradze, przystalem na to. Czemu nie powiedzialem, ze sie nie obrnilem?.. nie wiem, chcialem miec po rpostu swiety spokoj, a nie wysluchiwac ich szoku, zali i pretensji. Rowniez panicznie sie balem takiej sytuacji. NIe chcialem ich tez zawiesc, i nie chcialem sie rpzyznawac do choroby, dla nich to wariactwo. Wiem ze maja taka opinie na ten temat, bo romzawialem z nimi o tym, niby o swoim "koledze", nieraz nawet sam powiedzialem ze sobie nie radze i bylem u psychiatry, to bylo 'nie strasz nas', 'nie mow o tym dziadkom, sa schorowani' 'sam sie pograzasz'. Myslalem ze powiem ze sie obronilem i bedzie spokoj, jednak oni coraz bardziej sie upiieraja by ten dyplom zobaczyc. Nie mam pojecia co robic. NIe moge spac po nocach, a zwiekszone dawki prochow mnie nie uspokajają. Rady typu - porozmawiaj z nimi nic nie daja, bo ich cale studia oszukiwalem, ze wszystko jest w jak najlepszym porzadku, i oni mi tego nie wybacza. Poza tym maja mnie za lenia i nieroba, mimo tego ze ten tysiac za utrzymanie sobie uciułam, ale kiedy przyjezdzam do domu na swieta, pseudo wakacje itd, to spie do poludnia i ogolnie nic nie robie, bo zwykle albo leki tak na mnie dzialaja, albo w rpzerwach od brania po prostu nie mam sily zyc. Jakkolwiek glupio by to nie brzmialo. Wiem, ze gdybym im pokazal ten cholerny dyplom, milabym ich "z glowy", i wreszcie moglby sie zajac sobą w spokoju, i nie martwilbym sie, ze dziadek dostanie zawalu, gdy sie dowie.. jezu naprawde nie wiem co mam robic ;/

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: sokytsinolop
  • 8
@AnonimoweMirkoWyznania: jak powyżej. Musi być konfrontacja. Rodzice jak to rodzice, cisną by żyło Ci się lepiej, ale na pewno Ci wybaczą jak powiesz dlaczego jest jak jest. A i tobie zejdzie ciśnienie. A jak zejdzie ciśnienie z tym związane to i może pozostałe problemy zaczną Ci się powoli rozwiązywać.
Powodzenia!