Wpis z mikrobloga

Mam takie #przemysleniazdupy i nie bardzo mam się z kim podzielić, a chciałbym się dowiedzieć co o tym myślicie.
Jak wiadomo polskie szkolnictwo wyższe produkuje tysiące magistrów każdego roku, a co za tym idzie tysiące prac magisterskich, które w większości (tak mi się wydaje) się kurzą na półkach i nikt do nich nie zagląda.
Kiedyś w rozmowie ze znajomą prawniczką o jej magisterce, przyszło mi na myśl, że może zamiast pisać o ustroju i rozwoju prawa w Kambodży w latach '60 czy innych bzdurnych tematach (znowu, nie mówię, że wszystkie mgr z prawa są bez sensu, nie studiuje prawa #pdk więc nie wiem), można by np. zlecić obowiązkowy temat magisterki w formie - bierzesz dany fragment (o rozsądnej objętości - nie wiem, artykuł, ustawę, cokolwiek), który wg. ciebie jest totalna bzdura i wymaga poprawy. Wiadomo, że w polskim prawie jest dużo takich kwiatków. I piszesz poprawioną wersję. Następnie promotor i recenzent oceniają czy to ma w ogóle jakiś sens (i ew poprawiają). Jeżeli ma to wysyła się to do dziekana i co roku każda uczelnia prawnicza wysyła swoje propozycje poprawek do rządu.
Podobna sytuacja u architektów - zlecić zaprojektowanie danego skweru/kamienicy/fragmentu miasta w którym jest uczelnia (bądź okolic). Wybrać najlepsze pracę i co roku wysłać do urzędu miasta/dać mieszkańcom do oceny i zastosować rozwiązania.

Może jedna na 1000 prac będzie coś warta i wniesie coś dobrego do naszego życia. Co myślicie?
  • Odpowiedz