Wpis z mikrobloga

Lubię z żoną pobiegać nad jeziorem. Dzisiaj wykręciliśmy 8 kilometry w 42 minuty, co jest dobrym wynikiem.

Czasem mija się samotne wilki, facetów w różnym wieku, którzy wyszli na spacer, żeby ochłonąć po wymianie zdań z kobietą albo właścicielem mieszkania, które zajmują. Przynajmniej tak to sobie wyobrażam. Bywa, że kiedy mijamy takiego, rzuca lubieżne acz ukradkowe spojrzenia na moją żonę. Na dłuższe łypanie się nie odważy, bo ja jestem obok, sto kilo żywego ciała, z twarzy też nie dostarczam twardych dowodów na ewolucję. Ale wiem, że jak już się miniemy, luj na pewno się odwróci, żeby obczaić, oblizać wzrokiem mą wybrankę. Wiem, bo zacząłem się za siebie oglądać i kątem oka dostrzegałem te włochate spojrzenia, po których mam ochotę się zatrzymać i takiego nauczyć dobrych manier. Jednak co w głowie, to nie na języku, więc wymyśliłem sposób. Nie musiałem długo czekać, żeby go wypróbować. Dziś.

Mijamy więc dziś takiego, zaczes blond włosów do przodu, bez przedziałka - typ rosyjski. Przy uchu telefon, ale nie rozmawia z nikim. Z kilkunastu metrów widzę świńskie oczka już się patrzą na Nią. Myślę - zapłacisz za dyshonor. Mijamy się, kątem oka widzę, że odwraca się, żeby się w pełni nasycić. Ale zamiast falujących w biegu pośladków mojej żony napotyka mój wzrok wlepiony w jego gały. Zwalniam. Uśmiecham się, napierw delikatnie, a po krótkiej chwili wystawiam zęby w najponętniejszym uśmiechu, jaki potrafię wygenerować i puszczam mu mało dyskretne oczko. Ten rozdziawia gały i tak dalej kroczy, zapomniawszy się odwrócić z powrotem w kierunku, w którym szedł. Misja udana. Biegniemy dalej.

#heheszki #logikaniebieskichpaskow #facettoswinia
  • 2