Wpis z mikrobloga

Wołam osoby, które pomogły w przygotowaniach
@damian_co_dalej
@saracenxc
@akg_
@crimson_wind
@Gangrel

No i przeżyłem. Było bardzo ciężko, ale udało się zmieścić w limicie. Nie miałem ze sobą trackera, ale oszacowaliśmy, że biegiem/marszem troszkę ponad 40km, rowerem licznik wskazał 52km i kajakiem 7km. Po drodze straciliśmy 1,5h czekając na swoje zadanie specjalne, bo część zawodników nie była obyta z linami i wisieli bezradnie blokując czekające zespoły. Całość pokonana w niespełna 12h.

To co usłyszałem na początku, że orientowanie się w mapach i terenie może dać delikatną przewagę lub ogromną stratę okazało się prawdą. Na prologu - pierwszym odcinku biegowym - dostaliśmy dodatkowe ~3km mocnym tempem i odbiło się to na dalszych odcinkach. Później rower - szczęśliwie bez nadrabiania km i w bardzo dobrym rytmie, następnie kajak i kąpiel w rzece - wąska rzeczka z mocnym nurtem i wieloma przeprawami obok zawalonych drzew. Później znowu bieganie, które już niesamowicie ze mnie wyciągnęło chęć kontynuowania rajdu i znowu rower, żeby dowiedzieć się jak bardzo go nienawidzę :)

Za przedostatnim punktem zgubiliśmy kartę zaliczeniową, więc już wiedziałem, ze jest po klasyfikacji, ale zdecydowaliśmy napierać. Na 10km miałem taki kryzys, że gdyby nie partner to bym się pozawijał w koc NRC i czekał aż mnie ktoś znajdzie.

Na mecie byliśmy w zasadzie na styk z limitem i opisaliśmy słownie wszystkie punkty zaliczeniowe. Podejrzewam, ze i tak nam nie zaliczą tego jak znalezienie lampionów, ale dla mnie satysfakcja z ukończenia pierwszego radu w życiu jest w zupełności wystarczająca :)

W sumie to niezłe doświadczenie. Wiem co nieco więcej na następną imprezę. Wiem, że nie wolno dopuścić do głodu i trzeba pić regularnie etc. Ogólnie to start z marszu na taki dystans to nienajlepszy pomysł i tym bardziej podziwiam tych, którzy szarpnęli się na 150km z limitem 24h.

#rajdnaorientacje
  • 2