Wpis z mikrobloga

Jedno ze zdjęć, które poruszyło mnie najbardziej. Przeszywający wzrok dziewczynki, jej spokój. Śmierć nadejdzie kilka godzin później... Dziecko widoczne na zdjęciu to Omayra Sánchez, która została przygnieciona przez gruzy własnego domu. Na fotografii widać, że dziewczynka była po szyję w wodzie, łącznie aż 60 godzin!

W 1985 r. w Kolumbii miała miejsce erupcja wulkanu Nevado del Ruiz. Tutaj więcej info. W wyniku wybuchu powstała niebezpieczna lawina błotna niosąca śmiercionośne substancje chemiczne. Na miejscu był fotograf Frank Fournier. Utrwalając postać uwięzionej dziewczynki drastycznie pokazał, że państwo nie zrobiło nic, by pomóc poszkodowanym. Bezskuteczne okazały się prośby ratowników Czerwonego Krzyża skierowane do władz Kolumbii o odpompowanie wody. Żadna osoba znajdująca się tam nie mogła pomóc, bo specjalna maszyna do tego celu była zbyt daleko. Obecni tam ludzie mogli tylko przyglądać się, jak dziecko umiera.
Warto również wspomnieć, że historia została utrwalona przez hiszpańską telewizję TVE (na YouTube jest dostępny ten filmik). Nagrali oni ostatnie słowa dziewczynki, w których żegnała się z matką, a także prosiła bliskich o modlitwę. Przykrym zrządzeniem losu jest fakt, że około cztery godziny po śmierci dziecka przywieziono kilkanaście maszyn do odpompowywania wody.

#historiajednejfotografii
Pollya - Jedno ze zdjęć, które poruszyło mnie najbardziej. Przeszywający wzrok dziewc...

źródło: comment_40Qy4prxEgo6n0JNLd9kOtWjDw5X3ca8.jpg

Pobierz
  • 15
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Pollya: Fachowo nazywa się to zator tłuszczowy, po uwolnieniu zgniecionych kończyn do krwiobiegu dostają się resztki tkanek/kości,toksyn i całego syfu związanego z uszkodzeniem komórek. Zatykają one tętnice w narządach i mózgu prowadząc do nieuchronnej śmierci. Lekarz może albo zaryzykować i uratować kończyny podając np. warfarynę, lub uciąć i nie podejmować ryzyka.
Ale w tym wypadku po tak długim czasie NALEŻY przeprowadzić amputację, szanse na przeżycie były bardzo nikłe. To był
  • Odpowiedz
Serio nikt nie mógł jej wyciągnąć? aż trudno w to uwierzyć.


@hininja: Zdajesz sobie sprawę, że takich osób tam zapewne były tysiące i pewnie setki próbowały ich ratować. Reporter również mógłby to robić cały czas ryzykując własne życie niewspółmiernie do szans wniesienia realnej pomocy ale za to jedno z pewnie tysięcy zdjęć jakie wtedy zrobił wykonało robotę na kompletnie innym poziomie niż przyziemna i bezpośrednia pomoc na miejscu.

@Pollya
  • Odpowiedz
@fordomaniak: Nie. Ten fotograf przybył na miejsce katastrofy kilka godzin przed śmiercią dziewczynki, zaprowadził go tam miejscowy farmer. Natomiast ratownicy wraz z Czerwonym Krzyżem cały czas byli przy dziewczynce.
  • Odpowiedz