Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Znacie to uczucie, gdy wydaje wam się, że wszystko w życiu się układa, a potem to samo wspaniałe życie daje wam takiego kopa, że zaczyna wam się wydawać, że nie ma nawet sensu walczyć o przeżycie? Gardziłem ludźmi, którzy mówili, że życie może przestać dawać radość. We wtorek stałem się jednym z tych ludzi. Po dwóch latach związku rozstała się ze mną dziewczyna, którą kochałem bezgranicznie. Przez cały czas trwania tej relacji myślałem, że żyję w bajce. Sama jej obecność koiła mnie i każdy mój problem stawał się przy niej błahostką. Nie miałem ich wielu, ale wiedziałem, że ona zawsze jest, i że nie ma się czego bać. Pytany przez znajomych jak nam się układa odpowiadałem: "Super, nie mogłem trafić na lepszą dziewczynę!". Naprawdę tak uważałem. Uważałem, że jesteśmy perfekcyjną parą. Świetnie się dogadywaliśmy, nie kłóciliśmy się, każdy nasz problem rozwiązywaliśmy rozmową. Przeżyliśmy razem masę doświadczeń. Wychodziliśmy na koncerty, spacery, na strzelnicę, do teatru, do opery i w wiele innych miejsc. Nauczyłem się dzięki niej cieszyć się z błahostek - kwitnącego bzu, chmur na niebie czy świateł Starówki odbijających się w nurcie Wisły. Dbałem o nasz związek jak tylko mogłem. Myślałem, że relację między dwojgiem ludzi najbardziej umacniają detale - wspólne zrobienie kolacji i zjedzenie jej w świetle zachodzącego słońca, pobudka z kawą do łóżka, krótka rozmowa przez telefon gdy jesteśmy z dala od siebie, słuchanie o tym, co robiła na zajęciach, kwiaty dane bez powodu. Uwielbiała słoneczniki, bez i konwalie. Jak na ironię, pod moją klatką rośnie bez, zaczyna właśnie kwitnąć. Teraz nie mogę na niego patrzeć bez bólu. Płaczę, gdy słucham "Jeziora łabędziego". Płaczę, gdy widzę kwitnący bez. Płaczę, gdy widzę Łazienki. Płaczę, gdy myślę o rzeczach, z których razem się śmialiśmy. Wiecie, że nie myślałem nigdy, że coś doprowadzi mnie do takiej histerii? Po dwóch wspaniałych latach dowiedziałem się, że jestem jej całkiem obojętny. A ja, głupi, snułem wizje o tym jak po zakończeniu studiów zaczynamy wspólne mieszkanie. Nie miałem żadnej wizji przyszłości, w której nie byłoby miejsca dla niej. Teraz nie mam żadnej wizji przyszłości. Minęło wprawdzie niewiele czasu, ale wiem, że to, co się stało zostawi we mnie ślad na całe życie. Wydawało mi się, że w związek należy się zaangażować całym sobą, że wiara, że wszystko się ułoży tak jak wymarzyłem sprawi, że faktycznie tak będzie. A ta wiara była tak silna, że przerodziła się w wiedzę. Wiedziałem, że będziemy zawsze razem.
I #!$%@?. Zostałem sam, nie potrafię nawet być zły na nią za to, co się stało.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Magromo
Po co to?
Dzięki temu narzędziu możesz dodać wpis pozostając anonimowym.
  • 11
@AnonimoweMirkoWyznania: brzmi ta treść mocno różowo. Jeśli jest to #truestory to fajnie, że facet też może mieć tak silne uczucia i wrażliwość, ale litości, słuchać jeziora łabędziego i płakać? Życie daje po mordzie i trzeba swoje przejść, wstać, otrząsnąć się i iść dalej. Bądź facet i weź to na klatę.


Ja znam to uczucie aż za mocno. Ja wiem, co mówię, wydaje mi się, że moje przejścia i długość stażu w
@aloszkaniechbedzie: Ej, daj mu się wypłakać, każdy ma inną wrażliwość, czas przechodzenia nad takimi rzeczami o porządku dziennego. Co z tego że facet i płacze? Oni też mają uczucia, które muszą znaleźć gdzieś ujście. Zdrowiej jest się moim zdaniem wypłakać niż dusić to w sobie, gorzknieć i pozwolić by go to wszystko powoli wyniszczało, ale BĘDZIE WTEDY PRZECIEŻ TAKI MENSKI OCH ACH SAMIEC ALFA TYLE ŻE NIE JE KOTÓW ( ͡
@aloszkaniechbedzie: "Zrozumiałaś". Streszczając "żal to coś normalnego, ale nie przesadzaj, byłam w podobnej sytuacji jak ty -historyjka z życia - podniosłam się z tego, ty też się podniesiesz, ale jesteś facetem więc tak w sumie to się nie użalaj tak i nie becz bo godzisz w moją definicję osobnika płci męskiej."
@BadCatInHat: a po co? bo masz ochotę się pospinać? ( ͡° ͜ʖ ͡°) nie będę się tłumaczyć za Twoje błędy w interpretacji, jeśli OP mnie nie zrozumie, chętnie z nim podyskutuję, a przez słowa wtykane w gówniarski sposób w moje wypowiedzi troszkę mi szkoda czasu, więc chyba pozostaje Ci pocisnąć mi z satysfakcją, że biedna "oświecona" milknie zaciemniona
OP: @aloszkaniechbedzie
@BadCatInHat
Dzięki za wasze odpowiedzi. To miłe gdy zupełnie nieznajome osoby chcą pomóc.
Ja wiem doskonale, że ten stan minie, i że jest przejściowy. Nawet teraz jest lepiej, ale nie potrafię zwalczyć tego smutku, który pojawia się czasem gdy jestem sam. I dlatego postanowiłem wypłakać się tutaj, mimo że parę innych, wspaniałych osób już moich najgorszych żali wysłuchało.
Padło pytanie: "skoro było tak wspaniale, z jakiego powodu zerwała?". Sprawa
Pospinać się na tyle komentarzy nie miałam nawet ochoty, to raczej taka moja mała walka z poglądem na świat zawartym w słowach "bądź facet - przestań się mazać - chłopaki nie płaczą", które z wymienionych przeze mnie wyżej powodów są skrajnie szkodliwe i namawianiem do takiej postawy po prostu większych szkód narobisz mu w psychice niż mu pomożesz. I nadal wnioskuję o wytłumaczenie twojego komentarza, bo takie "wiem ale nie powiem, za
@AnonimoweMirkoWyznania: po przeczytaniu Twojego drugiego wpisu widze sporo analogii do swojego najdluzszego zwiazku ktory rozwalil mnie najbardziej. Moj pierwszy byly tez byl taki mniej zaangazowany i mniej czuly, choc pierwsze trzy lata byly przepiekne. Potem zaczal miec watpliwosci i ja odczuwalam stopniowy zanik uczuc z jego strony, choc ta pieprzona silna wiara i milosc trzyma, kaze walczyc, a jak czlowiek dorosleje i dojrzewa to wie, ze zwiazek i uczucia tez sie