Wpis z mikrobloga

30 047 - 2 = 30 045
Po przeczytaniu komiksu Judge Dredd postanowiłem sobie przypomnieć filmy

Judge Dredd (1995)
Jako film sf nie wyróżnia się niczym od innych, które wtedy powstawały, wygląda dokładnie tak samo. Efekty specjalne nie wyglądają źle, nawet całkiem nieźle, Aktorzy z kolei w filmie wyglądają jakby parodiowali samych siebie, wypadają po prostu słabo.
Jako adpatacja komiksu ten film powinien dostać 2/10, ale jeżeli podejdzie się do niego jako osobny film, to można przyznać 4/10

Dredd (2012)
Rok 2139, 800 milionów ludzi mieszka w Mega-City One. Codziennie popełnianych jest mnóstwo przestępstw, na które odpowiadają sędzowie, ale z racji ich liczby są w stanie zareagować tylko na 6% zgłoszeń. Dredd dostaje kadetkę, która jest mutantką z mocami psychicznymi. Podczas tego dnia pracy ma ocenić, czy nadaje się na Sędzię. Zostają uwięzieni w Mega-Blocku, gdzie tamtejsza szefowa gangu, chce ich zabić

Fabuła jest prosta, ale scenarzyści #deadpool powinni się uczyć od nich jak robić prostą historię, która wciąga i ma ciekawe zwroty akcji. Aktorzy świetnie dopasowali się do swoich ról, a Karl Urban, to urodzony Sędzia Dredd. Jest w tej roli idealny i dokładnie taki sam, jak jego komiksowy odpowiednik. Efekty specjalne stoją na naprawdę wysokim poziomie, a do stworzenia Mega-City naprawdę się przyłożono. Film jest brutalny, krwawy, a miejscami daje trochę czarnego humory. Prawdę pisząc nie jestem pewien czy uda się lepiej oddać klimat komiksu, dlatego dla fanów Dredda ten film będzie 10/10, ale obiektywnie daję mu 8/10.

Żałuję, że w kinach tak mało zarobił (zła data premiery), ale się odbił na DVD/BR dlatego co jakiś czas pojawiają się pogłoski o wyprodukowaniu drugiej części

#film #kino #maratonfilmowy #dredd