Wpis z mikrobloga

Dobra, trza by coś napisać w #chcewyzdrowiec, bo w sumie to nie wiem czy chce. Piszę na PW z paroma osobami i dochodzimy wszyscy do podobnych wniosków. Chcemy rzucić to cholerstwo w #!$%@?, ale jednak nie chcemy. Właśnie zaczynam trzecią butelkę Ale. Ogólnie to nie piję już tyle co jeszcze 3 miesiące temu, ale jednak 2 browarki po pracy (16h kontrakt) stoi u mnie na baczność.
Jak się czuję? Ogólnie normalnie tak jak zawsze - apetyt dalej w formie, przytyłem dobre 8 kg. I ciągle rosnę. Mam motywację do zrobienia czegoś tzn. chciałbym coś zrobić, ale ciężko mi się zebrać. Bardzo ważny pozytyw w moim życiu to jest dużo lepszy kontakt ze współpracownikami. Wcześniej to właśnie alkohol (przed pracą) pomagał mi w dogadaniu się z nimi i przemęczeniu się tych paru godzin (głęboki introwertyk - lub coś innego), a teraz na luzie wchodzę i robię inbę w robocie i jeszcze mam przy tym oklaski i komplementy. Ale tylko wychodzę z roboty i myślę jak się napić. Za zaoszczędzony grosz z biletów kupuję butelkę czy dwie piwa i sączę przed snem do kolacji. To dużo mniej niż 3 miesiące temu, bo wtedy potrafiłem wypić z 10-15 puszek mocnego w roboczy dzień. Sam nie wiem co o tym myśleć. Wyrzuty sumienia mam w stosunku do picia, swojego zdrowia i własnej kobiety (nie mówiąc o rodzicielce).

Chcę, ale nie chcę....