Wpis z mikrobloga

Krótka historia o upośledzonych dzieciach.

Mirki napisze wam małe #truestory jakie mnie spotkało jakieś 2 tygodnie temu i dało trochę do myślenia.

Byłem na basenie popływać. Dosyć często tam chodzę, ale nie o tym. Tak się złożyło, że w tym samym czasie na basenie były zajęcia z pływania dla dzieci (na oko 8-10 lat). Oprócz chmary dzieci i ich rodziców patrzących na swoje pociechy, był tam też chłopaczek z Zespołem Downa (ZD) w wieku podobnym do reszty. Jako, że basen to nie typowy aquapark, to szatnie wszyscy Panowie mają wspólną. W szatni są stalowe szafeczki jak na ubrania robocze w większości firm, do których to szafeczek Pani kasjerka daje kluczyk przy zakupie biletu.

Jako, że dosyć sporo pływam, to zawsze z wody wychodzę ostatni i jak dotarłem pod prysznice to była tam już połowa dzieciaków z zajęć nauki pływania oraz w większości razem z nimi tata albo dziadek, który stał obok i trzymał ręcznik, szampon i pouczał żeby dokładnie umyć głowę. W szatni z drugą połową dzieciaków również byli ojcowie i/lub dziadki którzy pomagali się ubrać tym "dzieciom" bo musieli pilnować czy syn zakłada te majtki, które przyszykowała mama i czy wysuszył dobrze głowę bo na dworze mróz (wtedy jeszcze było ##!$%@? i to mocno). W tej szatni był też już ten chłopaczek z ZD. Tak się złożyło, że w momencie kiedy wszedłem, starał się ubrać kalesony a później spodnie, jednocześnie siedział przy "mojej" szafce, więc nie miałem serca mu nic mówić tylko usiadłem z boku czekałem aż się ubierze i obserwowałem sytuację. Chłopaczek z ZD był sam, ubierał najpierw kalesony a później spodnie bardzo nieporadnie ale ostatecznie #wygryw. Cała reszta dzieciaków ubierała się w asyście opiekunów. Chyba nikt z nich nie umył się, nie ubrał i nie spakował sam.

Teraz rodzi się pytanie...


#przemyslenia #gorzkiezale
  • 2