Wpis z mikrobloga

@KYK_: To była najbardziej trzymająca w napięciu scena jaką kiedykolwiek widziałem, siedziałem z podkulonymi nogami pod samą szyję z wrażenia w kinie. Koniecznie muszę kiedyś zbudować sobie kino domowe (z rzutnikiem) i obejrzeć to jeszcze raz.
  • Odpowiedz
@xerxes931: @Szymson: @Constar112:

Byłem zafascynowany całym filmem ale zwłaszcza tą sceną. Ta oraz pędzenie za dronem - obie jakoś mnie ujęły. Dokowanie było.... wyjątkowe. Niby tak bardzo amerykańskie, tak bardzo standardowe - ale wywołało smaczek. Po wszystkim zacząłem się śmiać kiedy złapałem się na zjadaniu palcy, stwierdziłem - "jestes głupi, dałeś się nabrać na tak łatwe budowanie napięcia". Ale #!$%@?, to była moc. Czułem to w
  • Odpowiedz
@Chaczins: A jak startują w kosmos? Odpala rakieta, moc głośników wgniata Cię w fotel kinowy, czujesz się jakbyś sam był na pokładzie statku, opuszczają atmosferę, i nagle cisza... Niesamowicie oddana pustka kosmosu.
  • Odpowiedz
@Szymson: Tak, to też - zapomniałem. Lecz momentami hałas był dla mnie za duży, zbyt głośny, bolał. Nie działa na mnie argument "intensywności" - to zupełnie inne kwestie. Przekroczono minimalnie granicę wyczucia - i to było chociażby widoczne przy tej scenie. Może to kwestia mojego kina (Manufaktura, Łódź) ale to bardzo oderwało mnie od kilku ważnych momentów.

Ah, no i "it's not a mountain, it's a wave!" - tez prosta
  • Odpowiedz