Wpis z mikrobloga

#rozdzial VII
Powoli już się kończy, praca silnika i podróż.
Parkuję powoli na swoim miejscu parkingowym, jest dość daleko od mojego biurowca...
Huh... kolejny dzień gówno życia...
WYBUCH WIELKI WYBUCH! Wszystko zaczyna się zajmować ogniem, szyby pękają ludzie krzyczą !
SPÓŹNIŁEM SIĘ PRZEZ KOTA KILKA SEKUND I DLATEGO NIE jestem w środku...
Wchodzę przez obrotowe drzwi, w myślach mam dalej wybuchający budynek.
Mijam ochroniarza, rzucam mu w twarz suche dzień dobry, przeciągam kartę i wchodzę, czekam na windę...
Pim!
Drzwi otwierają się i widzę szefa, z teczką z której niezgrabnie wystają papiery, patrzy na mnie, z nim dwoje ludzi, otwiera teczkę, grzebie, szuka, nic nie mówi i wręcza mi papier, prawie mnie przepycha i mówi, do widzenia.
Stoję zamurowany, patrze na papier, to zwolnienie... Niby mam miesiąc na wypowiedzenie umowy, ale kiedyś już wspominał, że taka sytuacja się stanie. Patrze na zamykające się drzwi, oddaję smycz ochroniarzowi i wychodzę.
Myślę sobie teraz, że wychodząc... nie oglądając się za siebie, cały budynek wybucha, znów ...
Czuję się jak jakiś bohater, jak bym wyszedł cało, z budynku pełnego bandytów, wysyłając ich do piekła...
Idę powoli, rozkoszując się filmem w mojej głowie, kończy się szybko, gdy tylko zauważam swoje auto.
Stare poczciwe auto, mam nadzieje, że uda mi się przejeździć zimę ...

Otwieram, włączam silnik, i radio...

Przebija mnie wiele myśli, co dalej, gdzie dalej a najgorsze... Po co dalej?
Nie lubiłem swojej pracy, ale to było coś na czym mogłem się oprzeć, choć nie widziałem większego sensu wykonywania jej, to podobało mi się to, że coś robiłem, zarabiałem pieniądze które mogłem wydawać... Typowo konsumencki tryb życia, ale cieszyło mnie to... Pozwalało mi nie myśleć o tym, czego boję się najbardziej... Kim jestem?

Widzę już swój dom, za chwilę wejdę do środka i zrobię coś czego nie robiłem bardzo długo...
Usiądę i będę się użalać...