Wpis z mikrobloga

Najgorszą rzeczą, która może spotkać człowieka to stagnacja, to pozostawanie w jednym niezadowalającym stanie przez dłuższy czas. Niezależnie od posiadania i pozycji. Nawet śmiertelna choroba w zdrowym umyśle jest mniej wykańczająca niż tępe życie.

Najwięcej problemów w życiu mają osoby, które znajdując się w jakiejś sytuacji ją akceptują, lub paraliżuje myśl o zmianie - jakiejkolwiek. Nie ważne, czy masz 100 milionów na koncie, czy 10zł, czy masz rodzinę, kobietę, dzieci, czy też nie, czy jesteś wykształcony i obyty, czy jesteś nieco głupi. Psychika nie jest opisana liczbami, nie określa jej to co masz, lecz to na ile możesz sobie pozwolić, to na ile cię stać. Biedni zatruci mówią sobie, że bogaty to ma życie i może wszystko, bogaty zatruty mówi, że biedni, to przynajmniej mają rodzinę, wsparcie i prawdziwych przyjaciół.

Ciągła zmiana i stałe poszerzanie swoich granic bezpieczeństwa dotyczy wszystkich. Uważając za swój problem brak kobiety i pisanie o tym i żalenie się w internecie - gdzie owa osoba znajdzie akceptację i wsparcie sobie podobnym, jest jak powolne wbijanie sobie gwoździa w tył głowy. To jest znajdowanie sobie substytutu tego, czego się chce. A im dłużej, tym ciężej zmienić to, co się zaniedbało. Po kilku latach takiej zabawy próba zmiany jest już nie Gubałówką, a Mont Blanc.

To jak ciągłe rozmawianie o tym, że w Polsce jest źle, nic się tutaj nie da i wspieranie anonimowo i internetowo swoich słów nawzajem. To tylko prowadzenie siebie na manowce, odciąganie siebie od działania, od konfrontacji, od próby czegokolwiek - przede wszystkim działania. Odgórne zakładanie i wbijanie do głowy schematów. Nieprawdziwych nawiasem.

Tak, to brzmi jak #!$%@? NLP. Tylko to jest akurat prawdą.

Miałem w życiu to szczęście, że dzieciństwo spędziłem w biedzie (paradoks). Do osiągnięcia dorosłości nie miałem łazienki, mycie w misce, fizjologia w wychodku. Pieniądze zarabiane na wszelki sposób, sprzedawanie jagód i grzybów przy szosie, kopanie ziemniaków, czy koszenie trawy bogatszym sąsiadom.

Takich osób było mnóstwo i dzisiaj różnimy się pozornie tym, że oni nadal to robią, a ja nie muszę, bo "się wybiłem". Tylko tak naprawdę różnica nie tkwi w tym, że wszyscy robiliśmy to samo i ja miałem "farta", a oni nie. Różnicą jest to, że jedni mówią, inni robią. Należy próbować. Jest absolutnie poza granicami mojej percepcji narzekanie na brak czegoś i brak prób zmiany tego. To jakbym miał na koncie pieniądze na konkretny samochód, ale bał się sprzedawców samochodów i nigdy go nie kupił, mimo, że wszelkie przesłanki wskazują, że handlarze samochodami nie mordują częściej niż sąsiedzi.

Porażki są wpisane w każde zmiany, ale żadna porażka nie jest gorsza, niż pozostawanie niezmiennie w jakiejś pozie. Jeżeli odrzuci was 100 kobiet, to macie 100x więcej doświadczenia. Jeżeli nie wypali ci 100 biznesów, jesteś o 100 bliżej do tego który się uda. Siedzenie na dupie i kontemplowanie swoich błędów, mając przy dobrych wiatrach 60 lat prężnego życia, z którego część większą czy mniejszą się przeżyło - to kopanie sobie grobu za życia.

Ja wiem, że wiele osób ma jakieś fobie społeczne i ciężko sobie poradzić, ale warunkiem koniecznym jest próbowanie. Nieraz płakałem, nie raz nie wiedziałem co ze sobą zrobić, tylko nie chciałem siebie takiego widzieć w lustrze. Przegrywać całe życie jest lepszym, niż nigdy nie spróbować. Działajcie chłopaki i dziewczęta, życie jest krótkie i pewnie z roku na rok wielu spraw żałujecie i mówicie sobie "a gdybym wtedy to zrobił". Nie pozostawiajcie sobie tego marginesu. Lepsze jest "#!$%@?łem, ale próbowałem". Baza danych do kolejnej próby zaaktualizowana.

Bieda kompletna towarzyszyła mi całe młodzieńcze życie, ale dziecięcy wiek sprawiał, że i tak się cieszyłem życiem. A potem zaczął jakoś działać biznes i okazało się, że jestem smutny, że mnie to przytłacza. Problemy rozwiązałem, pojawiły się nowe. Udało się to zmienić, bo uświadomiłem sobie, że życie nie ma zasad, że szczęscie jest w głowie, a stan portfela, uroda, wykształcenie, znajomości nie ma tu znaczenia. Bo skoro byłem szczęśliwy w dziurze zabitej dechami, bez grosza przy duszy, bez łazienki, komputera, czy pieniędzy na "coś słodkiego", to znaczy, że wszystko jest względne.

Nie trzeba osiągnąć celów, trzeba spróbować. A kopniak w dupę lepszy, niż żałowanie. Wszystkie moje największe sukcesy i największe porażki wiążą się z przełamaniem siebie i niezbyt inteligentnym tekstem "a #!$%@?, dawaj".

#historieprywaciarza #oswiadczenie #zycioweprawdyiklamstwavivo ##!$%@?
  • 38
  • Odpowiedz
@vivo: uf, całe szczęście, że zdążyłem przeczytać zanim zniknie z gorących.

Też mam podobne odczucia. Jak się było małym, mniejszym, młodszym to miało się mniej, albo praktycznie nic. I było super, zawsze można było gdzieś wyjść, coś porobić z kolegami.

Teraz to wszystkie wydaje się takie miałkie przy tym... nie wiem jak to napisać. Sam mówiłeś, nie ma co się żalić w necie :p
  • Odpowiedz
@tutirutu: Akurat to co robię mogę robić z domu bez żadnych kosztów dodatkowych pod postacią czynszów za lokal, kosztów logistyki etc... Praca na zasadzie - jest zapotrzebowanie to kupuję i sprzedaję dany produkt bez konieczności jego wcześniejszego zakupu i zamrażania w nim gotówki
  • Odpowiedz
@vivo: To jest kwestia mentalności. Jako osoba biedna dążysz do tego żeby mieć pieniądze/władzę/wpływy, a jako osoba bogata dążysz do tego żeby te pieniądze/władzę/wpływy utrzymać. Dopóki nie zrozumiesz że szczęście jesteś w stanie osiągnąć w samym sobie, bez nawet złotówki, dopóty będziesz tkwił w ciągłej gonitwie za wspomnianymi wcześniej by to "szczęście" właśnie osiągnąć.
  • Odpowiedz
@vivo: Aż przytoczę tu cytat z "Metro do światła":

.Jeśli coś postanowiłeś, zrób pierwszy krok. I nie bój się zrobić następnego. Bój się bezczynności. Wyznacz sobie cel i wyrzuć z głowy całą resztę.
  • Odpowiedz
Udało się to zmienić, bo uświadomiłem sobie, że życie nie ma zasad, że szczęscie jest w głowie, a stan portfela, uroda, wykształcenie, znajomości nie ma tu znaczenia. Bo skoro byłem szczęśliwy w dziurze zabitej dechami, bez grosza przy duszy, bez łazienki, komputera, czy pieniędzy na "coś słodkiego", to znaczy, że wszystko jest względne.


@vivo: Mądry tekst
  • Odpowiedz
@vivo: boje sie wszystkiego. Czasem mam takie lęki, ze mam sile tylko lezec w lozku. Jak bylem mlodszy to myslalem, ze to przejdzie, ze to niesmialosc albo kwestia mlodego wieku. Niestety to nigdy nie przejdzie, "ruszanie dupy" za kazdym razem jest tak samo ciezkie, a to nad czym sie pracuje nawet lata potrafi sie rozsypac w jeden dzien - jesli chodzi o psychike. Moze taki tekst pomoze jakiemus nastolatkowi, ale
  • Odpowiedz