Rzecz się wydarzyła pewnego kwietniowego dnia, gdy byłem na wycieczce w Łodzi ( ze wsi Słupsk zawsze wszędzie daleko)
będąc na zakupach w jakże zacnym miejscu jakim jest Łódzki Ptak, po wielu godzinach wyczerpującego chodzenia po sklepach ujrzałem automat z zimnymi napojami. BINGO! pomyślałem.
Więc lecąc na skrzydłach podbiłem do automatu a tam Pepsi, Tigery jakieś i Mountain Dew, o dawno nie piłem (GDZIE MASZ KASK?! WOLĘ BEZ!) nie ma to jak