Od dziecka mieszkałem na wsi, oczywiście na NAJBARDZIEJ zabłoconej części tej wsi. Potem wyprowadziłem się do Krakowa i pracowałem w firmie, której centrala mieściła się na dzielnicy "Zabłocie", powiedziałem - DOŚĆ! Przeprowadziłem się do Warszawy, na dolny Mokotów w dzielnicę deweloperską, znalazłem prace 9 minut od mojego miejsca zamieszkania... i co? Połowę tej trasy stanowią dosłownie mokradła, gdzie wczoraj utopiłem nogę po kostkę w błocie wracając z pracy... Chcąc chodzić tam "nieinwazyjnie" musiałbym pokonać trasę 21 minut, zamiast 9... No człowiek już nie wytrzymuje z tym pie*dolonym błotem!
Oczywiście nie mam też miejsca parkingowego i zawsze muszę stawać autem na części gdzie są jeszcze torfowiska.
Rozumiecie to!? Nawet na jednej z topowych dzielnic stolicy państwa Unii Europejskiej dotknęła mnie klątwa błotniaków.
Wybierz jedno. Topowość Mokotowa kończy się na skarpie. Dolny jest jedną z najniżej położonych części miasta i przy ew przełamaniu kiedyś wału na Wiśle idzie jako teren zalewowy.
Przeprowadziłem się do Warszawy, na dolny Mokotów w dzielnicę deweloperską, znalazłem prace 9 minut od mojego miejsca zamieszkania... i co? Połowę tej trasy stanowią dosłownie mokradła, gdzie wczoraj utopiłem nogę po kostkę w błocie wracając z pracy... Chcąc chodzić tam "nieinwazyjnie" musiałbym pokonać trasę 21 minut, zamiast 9... No człowiek już nie wytrzymuje z tym pie*dolonym błotem!
Oczywiście nie mam też miejsca parkingowego i zawsze muszę stawać autem na części gdzie są jeszcze torfowiska.
Rozumiecie to!? Nawet na jednej z topowych dzielnic stolicy państwa Unii Europejskiej dotknęła mnie klątwa błotniaków.
Wybierz jedno. Topowość Mokotowa kończy się na skarpie. Dolny jest jedną z najniżej położonych części miasta i przy ew przełamaniu kiedyś wału na Wiśle idzie jako teren zalewowy.
albo coś podobnego