Nienawidzę musicalów. Od dziecka nienawidziłem piosenek w bajkach Disneya, a później i w filmach. Oczywiscie były wyjątki jak Blues Brothers, ale typowych miusicalów unikałem. Nie lubię także filmów romantycznych. I tak się własnie złożyło, że obejrzałem "Grease" z 1978 i jestem pod ogromnym wrażeniem. W ogóle ostatnio odkrywam wiele starych filmów, bo się tak bardzo różnią od współczesnych, że są czymś świeżym dla mnie. Ale wróćmy do Grease. Aktorsko, reżysersko i muzycznie jest naprawdę wspaniale. Nawet choreografie doceniłem. Postaci nie da się nie lubić, a przełom lat '60 i '70 jest tak bardzo odmienny od współczesności...taki normalny.
Nienawidzę musicalów. Od dziecka nienawidziłem piosenek w bajkach Disneya, a później i w filmach. Oczywiscie były wyjątki jak Blues Brothers, ale typowych miusicalów unikałem. Nie lubię także filmów romantycznych.
I tak się własnie złożyło, że obejrzałem "Grease" z 1978 i jestem pod ogromnym wrażeniem. W ogóle ostatnio odkrywam wiele starych filmów, bo się tak bardzo różnią od współczesnych, że są czymś świeżym dla mnie. Ale wróćmy do Grease.
Aktorsko, reżysersko i muzycznie jest naprawdę wspaniale. Nawet choreografie doceniłem.
Postaci nie da się nie lubić, a przełom lat '60 i '70 jest tak bardzo odmienny od współczesności...taki normalny.