#gry #ps3 #kupkawstydu2015

Ogrywanie staroci:
- "Papers, Please" - idealna symbioza monotonnej mechaniki i tematu, wszystkie zachwyty w pełni zasłużone. Jedynym minusem był ten futurystyczny zakon, który całkowicie wybijał ze wschodniego klimatu.
- "Shadowrun: Returns" - przy Dragonfallu, którego aktualnie ogrywam, wygląda jak techdemko, które ma nas oswoić ze systemem walki. Brak istotnych decyzji bardzo boli. Podobała mi się za to fabuła
Jak zacząć grę? Zabijmy ważną dla bohatera osobę, którą gracz praktycznie nie miał okazji poznać - pomyślał każdy scenarzysta gier EVER. Tyle motywacji, wow, tak dużo emocji, co z tego, że gracz widział przyjaciela/żonę bohatera w co najwyżej jednej-dwóch cutscenkach. Brrrr! Mścij się za kogoś, kogo imienia nie zapamiętałeś...

Tak mnie wzięło na przemyślenia po "Bulletstorm". Lubię krótkie, intensywne kampanie, ale ta pozycja jakoś mnie nie przekonała - pod względem samej frajdy
#gry #kupkawstydu2015
Mam od jakiegoś czasu tablet, ale jakoś nie mogłem się przemóc do grania na nim. W końcu jednak nabyłem za dolara "80 Days", bo TotalBiscuit zachwalał, i kurde - KAPITALNA POZYCJA. Tak powinno się robić gry paragrafowe - steampunkowy klimat, pierdyliard możliwych wyborów, a do tego uciekający czas i kurczące się zasoby finansowe. No i ten klimat przygody: a to napadnie Cię Jesse James, a to
  • Odpowiedz
#gry #ps3 #kupkawstydu2014 #kupkawstydu2015

Kilka gier, które co prawda zacząłem jeszcze w zeszłym roku, ale ukończyłem dopiero w tym:
Ace Combat: Assault Horizon – lekkie rozczarowanie, po “Modern Warfare z samolotami” spodziewałem się jednak czegoś więcej. Doceniam to, że twórcy starali się jak najmocniej urozmaicić krótką kampanię, ale etapy z helikopterami trochę wybijały mnie z rytmu, bo zupełnie inaczej się nimi sterowało. No i fabuła... Jakoś w MW sztampowość i przewidywalność całej historii jakoś tak bardzo mi nie przeszkadzała, ale Japończycy za bardzo skręcili w stronę kiczu.
Sleeping Dogs – generalnie uważam sandboxy za cRPGi dla ubogich, ale grało się fajnie. Szkoda tylko, że twórcy nie połasili się o danie przynajmniej dwóch możliwych zakończeń (lojalność Policji lub Rodzinie). Z innych minusów to śmiesznie oglądało się ucieczki kilkuosobowych gangów przed obławą w wykonaniu jednego policjanta (po shackowaniu kamery) lub cudowne rozmnażanie kasków. Mimo to gra przypadła mi do gustu bardziej niż takie chwalone pod niebiosa RDR, a przecież wychowałem się na spaghetti westernach – może dlatego, że tutaj NPCów dało się lubić, a tam trzeba było co chwilę wykonywać wbrew sobie misje dla kolejnych dupków.
Okami HD – tak jak Ni No Kuni mnie zachwyciło, tak Okami dosłownie wysadziło mi mózg. Trzeba zagrać, bo to cRPG w najlepszym wykonaniu – wzrusza, bawi i zachwyca bajeczną grafiką, a do tego kapitalnie korzysta z systemu malowania. Aż nabrałem jeszcze większej ochoty na Wind Wakera... Oczywiście trzeba tolerować japońskie dziwactwa (np. boss w postaci ogromnej metalowej kuli, w środku której znajduje się akwarium z rybą) :)
  • Odpowiedz