Na Woodstocku zwątpiłem w ludzi. Wszystkich. W siebie chyba też. Zabawa była najlepsza w historii, ale nie o to chodzi.

Wśród osób, z którymi byłem, był jeden ogólnie marudny facet. Na tej imprezie nie pierwszy już raz, ale ciągle mówił, jak to np. "bydło" popsuło krany, bo ktoś chciał napełnić pojemnik, co urwało kran i jak to niektóre "bezmózgi" psują tę imprezę. Gość po AGH i po PWr, gdzie był moim kolegą,