#film #kino #filmnawieczor czy ktoś może mi polecić jakieś filmy z serii - kino niekomercyjne, coś w klimacie "mandarynki", "butelki zwrotne", "jabłka Adama"?
@taki_jeden_typ: Elling, Obsługiwałem Angielskiego Króla, Barany. Islandzka opowieść, Przyjeżdża orkiestra, Śmierć pana Lazarescu, wszystko od Kusturicy a szczególnie Czas cyganów, Underground, Czarny kot biały kot, Mandarynka (2015), Motyl i skafander, Spotkanie (2007), Soul Kitchen, Cemetery Junction
Dzień 37 #wygranaprzegrywa no i dzisiaj przycisnalem listę zadań i 90% się udało, można? Można! Jedynie przez chorobę nie mogę na sport żaden wskoczyć bo gile to mi wiadrami lecą, pozatykalo mi uszy ( ͡º͜ʖ͡º) itp. Trochę pospacerowalem, ale to kropla w morzu potrzeb, szczególnie że 20 kwietnia już blisko...
Parę spraw życiowych się właśnie rozwiązuje, jakieś pozytywne rzeczy pojawiają się na horyzoncie, także
Dzień 34, 35, 36 #wygranaprzegrywa za mną kolejne dni, weekend w delegacji, ale nie było najgorzej, trochę ruchu, dieta spoko, na minus a-----l. Wczoraj waga 94.7 czyli nadal idzie w dół co na pewno cieszy.
Dzisiaj miałem iść.biegac ale choroba mnie dopadła i ciężko się oddycha, odpuściłem żeby nie.pogorszyc aktualnego stanu.
Trochę mi się rozwalają moje dni przez pracę, kompletnie się gubię mimo rozpisanych planów, wiem że mogłem się lepiej postarać i jutro to zamierzam zrobić. Przycisnę tak, żeby się udało bo mam do siebie wyrzuty sumienia.
Dzień 33 #wygranaprzegrywa Do poniedziałku jestem w delegacji, trochę pracy + brak jednak możliwości na jakieś wyjście samemu ani dzisiaj ani jutro. Wczoraj pomaszerowałem trochę i spoko,.pogoda taka sobie, ale dałem radę.
Coś mnie choroba chyba bierze, ale mam nadzieję, że uda mi się z tego wyjść bo nie mam czasu na chorowanie a tym bardziej leżenie w domu.
Dzisiaj sobie poczytałem swoje początki i jest mi smutno i zarazem czuje satysfakcję, że większość jest już za mną. Myślę, że za miesiąc będę miał za sobą okres wspominania mojej byłej i w ogóle myślenia o niej jako o kimś dla mnie istotnym, ważnym. Dobrze, że poszło to w miarę szybko, bo obawiałem się, że będzie się to ciągnęło itp.
Dzień 32 #wygranaprzegrywa Dzisiaj w delegacji, w sumie w trochę trudnej sytuacji jestem uczuciowo, ale już nie chce się rozpisywać. Najważniejsze, że czas ciągle leci, że zmiany są widoczne i przede wszystkim jest progres pod każdym względem. Na osobiste profity przyjdzie jeszcze czas. Najważniejsze to skupić się na sobie, swoich potrzebach, swoim rozwoju. Po rozstaniu wbrew pozorom można dużo pozytywnego wynieść,. wiadomo że jest dół, bo zrobiło się wiele błędów, ale nadarzyła się doskonała okazja aby je zweryfikować, zrozumieć i zmienić siebie. Dużo negatywnych emocji można było rozegrać na dwa sposoby: - użalać się nad sobą i dołować - wziąć się w garść i zacząć coś robić
Dzień 31 #wygranaprzegrywa W sumie dzisiaj mogę tak krótko napisać - warto było poświęcić ten czas, bo w sumie i tak nic nie ryzykowałem, chyba tylko śmiech z samego z siebie gdyby nie wyszło. Mój charakter pracy trochę mi w tej przemianie przeszkadzał, ale z drugiej strony mogłem też lepiej planować dni.
Podsumowując - zajebiste uczucie kiedy możesz na siebie włożyć koszulkę która jeszcze miesiąc temu nie miała prawa na Ciebie wejście, zajebiste uczucie kiedy spodnie spadają Ci z d--y, a jeszcze nie tak dawno nie potrzebowałem paska do nich ( ͡º͜ʖ͡º), zajebiste uczucie jak ktoś mówi że schudłem.
Nie mówiąc już o zdrowiu i samopoczuciu. Czuje się dużo lepiej, nie jestem chronicznie zmęczony, wstaje
Dzień 29, 30 #wygranaprzegrywa Wczoraj kompletnie nie miałem okazji pobiegać, w pracy byłem do 20, potem spotkanie ze znajomymi, kompletnie dałem ciała z organizacją dnia i trochę byłem na to zły.
Dzisiaj pierwsze bieganie, niestety jestem trochę zawiedziony, udało mi się przebiec bez przerwy tylko 12 minut z hakiem. Szczerze myślałem że dam radę więcej.
@poganka uwierz mi że często szedłem na przekór siebie. Wracałem zmęczony i bez sił. Raz po 10 minutach wróciłem bo nie dałem rady, ale i tak byłem zadowolony ze się przemoglem.
Problemem jest to, że czasami właśnie lenistwo wygrywa.
Aha, jeszcze nigdy nie wróciłem zły z biegania, zawsze humor na plus. Czy przebiegniesz 30 minut czy 10 to i tak samopoczucie będzie na plus. Warto spróbować bo do stracenia masz tylko
@taki_jeden_typ plan wykonałam połowicznie, pół h na bieżni i drugie pół na rowerku, ale w domu i trochę pompek. Miałam wyjść na spacera z psem dodatkowo ale nie doszłam do furtki a tu ulewa normalnie, w szoku byłam bo słońce świeciło 0.o spacer musiałam skrócić. Ale za to, mój niebieski, jak mu powiedziałam o tym, co mi napisałeś o tym bieganiu, to stwierdził, że możemy zamiast na spacer w weekend to
Dzień 28 #wygranaprzegrywa Późno wróciłem do domu, mimo, że mega mi się nie chciało, wskoczyłem na rowerek stacjonarny. Po 15 minutach coś lewa łydka się odezwała, po 20 odpuściłem z uwagi że jutro idę biegać, a wolałem nie przeciążać. Beka bo wczoraj na ławeczce skośnej zrobiłem pełnych poprawnych 5 brzuszków... A dzisiaj mam lekkie zakwasy. Dobrze, że do 10 nie startowałem bo bym pewnie mial problemy z funkcjonowaniem. Dzisiaj duzo ruchu w dzień, ogólnie poprawnie. Oglądałem filmiki z YouTube o lifehack i jakieś tam p--------o o życiu nawet spoko na mnie działają, dają do myślenia (pozytywnego).
Kupiłem sobie buty i jeszcze jakaś promka była więc mega jestem zadowolony. Jutro też planuje coś tam zmienić w garderobie.
Dzień 25, 26, 27 #wygranaprzegrywa znowu trochę wolnego poprzeplatanego z pracą a dla mnie to idealna wymówka, żeby nie trzymać się skrupulatnie planów i pomysłów... Niestety drobne wymówki ciągle mi się zdarzają i myślę, że ma to związek z ustaleniem tylko celu głównego (schudnięcie) i że skoro jakoś to powoli idzie do przodu, to nie jestem konsekwentny w tym co sobie zapisałem i obiecałem. Głupie tłumaczenie niestety ( ͡°ʖ̯͡°)
Pora zatem na jakieś małe cele w sprawach za które się zabieram.
Cel główny: zrzucić nadmiar kilogramów, startowałem z 103.2, cel który ustawiłem wcześniej to do 25 kwietnia 93 kg. Dzisiaj ważyłem 96.7. Do zrzucenia przez 4
Dzień 24 #wygranaprzegrywa dzisiaj znowu nudy, tym razem o przyjaciołach/znajomych/kolegach. Uświadomiłem sobie właśnie, że w momencie mojego kryzysu: a) wiele osób wiedziało o tym, że sobie nie radzę i jestem przygnębiony b) nikt mi sam z siebie nie pomógł, jedyna osobą która zapytała co się dzieje była osoba która znam, ale jesteśmy raczej kolegami którzy raz na jakiś czas pracują ze sobą i to krótko, właściwie się.mijamy i tygodniowo rozmawiamy o pracy moze z 10 minut. Za dwa razy na piwie byliśmy i gościu nie jest Polakiem w ogóle także tym bardziej propsy.
Do czego zmierzam, ano do tego, że zadałem sobie pytanie ile osób byłoby w stanie rzucić dla mnie wszystko i przyjechać np. o 2 w nocy mi pomóc? Odpowiedz brzmi ZERO. Wczoraj prosiłem 4 osoby o spotkanie i kazda miała jakieś obowiązki. Szczerze czuje się zawiedziony.
Dzień 22, 23 #wygranaprzegrywa no niestety moje ostatnie założenia nie zostały jeszcze wprowadzone. Dopadł mnie kryzys i to dosyć duży związany z poprzednim związkiem i ledwo sobie radzę. Sytuacja o tyle trudna że nikomu że znajomych nie.pasowalo się spotkać, do tego praca i inne obowiązki. O dziwo jakoś daje radę, ale wahania się naprawdę duże.
Wczoraj trochę popiwkowalem, ale nie jadłem żadnych niezdrowych rzeczy. Waga ciągle w dół co mnie
Dzień 21 #wygranaprzegrywa no mijają już 3 tygodnie i jestem w sumie zadowolony ze swoich poczynań, ale mam też pewien niedosyt. Od dzisiaj dorzucam do swojego porządku dnia codziennego czynności które będą służyć mojemu rozwojowi i zarazem zapełnieniu czasu., a mianowicie: - 15 minut #angielski (fiszki lub apka na tel) - codzienne czytanie książki (minimum 15 minut), chyba do snu to będę robił - rower stacjonarny lub ćwiczenia na kręgosłup w domu (30 minut co dwa dni), poza aktywnością fizyczną jak bieganie czy inne sporty
Dzień 20 #wygranaprzegrywa chyba sam fakt że tag założony był z celem (i nazwą) że wygram te walkę był dobrym posunięciem. Każdego dnia sam się napędzałem, mimo, że czekało mnie wiele trudnych i stresujących dni - że wygram i osiągnę sukces. Mały, ale sukces. Posunę się do przodu, a nie będę stał w miejscu, nie bede się cofał.
Kilka (kolejnych) nudnych przemyśleń po tych 20 dniach: 1. Samotność jest dobra, samotność pomaga, ale na chwilę, nie może być stała... Bo można zwariować. Te fajne chwile które przeżywamy powinniśmy mieć z kim dzielić, miec komu się pochwalić i z kim przeżywać. 2. Systematyczność i konsekwencja to dwie cechy bez których za c---a nie osiągniesz celu i sukcesu.
@gruss_di powiem Ci że dla mnie to pisanie tutaj też dużo daje. Jakieś myśli sobie zapisuje i potem do nich wracam, pewnie część z nich się zmieni i trzeba będzie je zweryfikować za jakiś czas ( ͡º͜ʖ͡º)
A lista jest dobra + zbieram tez kartki z głównymi celami. Jak mam doła to sobie patrzę na realne rzeczy które już się udało zrobić a które wymagały
Dzień 16, 17, 18 i 19 #wygranaprzegrywa urlop dobiega dzisiaj końca, to był czas intensywny i dobry przede wszystkim dla głowy. Były i są momenty zwątpienia niestety, ale wtedy wracam do wcześniejszych postów i jakoś próbuje się mobilizować.
Tym razem urlopowe przemyślenia:
Największy błąd jaki popełniłem (tak mi się przynajmniej wydaje), to mianowicie: angażowałem się w swojej pracy ponad stan i to wiele lat... Zaangażowałem się z nią emocjonalnie, dawałem więcej i myślałem że każdy tak będzie robił, że mamy wspólny cel, że to jest najważniejsze, a nie kasa. Poprawny romantyk, debil, prosty człowiek zarazem,.który chciał dobrze, a zawsze dostawał po dupie.
Dzień 15 #wygranaprzegrywa Kolejny banał - przemyślenie, "fajne chwilę powinniśmy moc dzielić z najbliższymi". No chyba już dosyć mam przebywania sam ze sobą, nie powiem że nie pomogło mi to zrozumieć więcej, mając czas dla siebie i nie mieć "z tyłu głowy" żadnych spraw.
Wczoraj po raz kolejny wróciły te myśli, że za mało robiłem w życiu rzeczy na które mam ochotę, a zbyt wiele wbrew sobie, które mnie irytowały.. i później przekładały się na moje zachowanie, na moje zdenerwowanie itp.
Nie wiem czemu się ograniczamy, wydaje mi się że to OBAWA, STRACH przed nowymi rzeczami, przed odrobina "szaleństwa". Że wolimy być bezpieczni, w swojej strefie komfortu. Ktoś powiedział że po co coś zmieniać skoro jest nawet okej, a nie wiadomo jak będzie jak się zmieni. Ja już wiem, że może być lepiej ale trzeba zaryzykować. No i właśnie, co zaryzykować? Bo w sumie to boimy się na wyrost, czas i tak przeminie. Jeśli nie zrobimy nic to będziemy mogli tylko sobie myśleć "co by było gdyby".
Dzień 14 #wygranaprzegrywa chyba przesadziłem trochę z tą samotnością. Pora wrócić do ludzi. Było to fajne bo mogłem sobie wiele spraw przemyśleć, przeanalizować i zrozumieć. Wiadomo, że nie wszystko się udało ogarnąć i pewne sprawy jeszcze muszę wyjaśnić, inne lepiej i porządniej ogarnąć. Ogólnie to wszytko poukładac, uporządkować i czeka mnie z tym wiele pracy. Obawiam się tego, ale muszę to wziąć na klatę. Bez tego nie będę mógł robić kolejnych kroków do przodu, bo będę musiał wracać do tych starych spraw.
Bardzo powoli wraca pewność siebie, z którą był ostatnio problemem. Wahania były duże od momentu że byłem w stanie podejść i zagadać jakas nieznaną mi dziewczynę do momentu że już przestałem wierzyć ze kiedykolwiek spotkam kogoś normalnego.
Widzę lekka poprawę, ale wierzyłem że nastąpi to szybciej, łatwiej, że ktoś mi pomoże albo kij wie. Może liczyłem na cud ( ͡º