#anonimowemirkowyznania
Potrzebuje waszej porady. Jestem spi#rdoliną, która nie powinna żyć na tym świecie. Sprawiam tylko zawód wszystkim w okół. Proszę poradźcie mi jak wyjść z tej sytuacji.
Żeby przejść na trzeci rok potrzebowałem zdać w sesji poprawkowej dwa egzaminy. Nie przystąpiłem do nich, chociaż nie wychodziłem nawet z domu gdziekolwiek. Nie mogłem się też uczyć, bo jestem mega spi#rdolony, dostaje jakiś ataków paniki i nie mogę się w ogóle skupić na czymkolwiek. Powinnienem chodzić na terapie, ale ciągle to przeciągałem, bałem się że reszta rodziny totalnie uzna mnie za czubka. Wiem, że potrzebuje leków, bo w tym kółku #!$%@? jest mi trudno żyć. Całymi dniami tylko jem fastfood i oglądam porno. Serio, trudno mi zrobić coś wartościowego. I co najgorsze, nie jestem w stanie zmusić się do bycia normalnym człowiekiem bez obżerania się i gapienia się w telefon.
Wiedziałem też, że jak pójdę to mi tego nie zaliczą i będę powtarzać rok. Po prostu bałem się porażki, a odsunięcie tego na tydzień daje mi chociaż trochę większe szanse. Codziennie wstydzę się tego jaki jestem.
Jednak ofiary śmiertelne profesora przemówiły i moja nieobecność staje się niezłym szambem. Potrzebuję sensownie napisanego pisma językiem medycznym o którym gówno wiem. A to co napisze pewnie będzie jednym wielkim paradoksem, który pociągnie mnie na dno.
Autentycznie jest mi wstyd, że moja rodzina znowu będzie musiała znosić mnie i moje szambo. Nie wiem czy dam radę to ogarnąć, bo sami widzicie w jakim zajebistym stanie jestem. Przed nimi staram się to ukrywać, ale mój pokój wygląda tera jak melina. Wszędzie puste opakowania po jedzeniu i brudne kubki. Osobną kwestią jest moja matka, która przeżywa każdy mój egzamin jak swój własny. Jak ją dzisiaj okłamałem, że nie wiem czy jest sens żebym szedł na ten egzamin, zaczęła płakać. To wzbudza we mnie takie poczucie winy.
Potrzebuje waszej porady. Jestem spi#rdoliną, która nie powinna żyć na tym świecie. Sprawiam tylko zawód wszystkim w okół. Proszę poradźcie mi jak wyjść z tej sytuacji.
Żeby przejść na trzeci rok potrzebowałem zdać w sesji poprawkowej dwa egzaminy. Nie przystąpiłem do nich, chociaż nie wychodziłem nawet z domu gdziekolwiek. Nie mogłem się też uczyć, bo jestem mega spi#rdolony, dostaje jakiś ataków paniki i nie mogę się w ogóle skupić na czymkolwiek. Powinnienem chodzić na terapie, ale ciągle to przeciągałem, bałem się że reszta rodziny totalnie uzna mnie za czubka. Wiem, że potrzebuje leków, bo w tym kółku #!$%@? jest mi trudno żyć. Całymi dniami tylko jem fastfood i oglądam porno. Serio, trudno mi zrobić coś wartościowego. I co najgorsze, nie jestem w stanie zmusić się do bycia normalnym człowiekiem bez obżerania się i gapienia się w telefon.
Wiedziałem też, że jak pójdę to mi tego nie zaliczą i będę powtarzać rok. Po prostu bałem się porażki, a odsunięcie tego na tydzień daje mi chociaż trochę większe szanse. Codziennie wstydzę się tego jaki jestem.
Jednak ofiary śmiertelne profesora przemówiły i moja nieobecność staje się niezłym szambem. Potrzebuję sensownie napisanego pisma językiem medycznym o którym gówno wiem. A to co napisze pewnie będzie jednym wielkim paradoksem, który pociągnie mnie na dno.
Autentycznie jest mi wstyd, że moja rodzina znowu będzie musiała znosić mnie i moje szambo. Nie wiem czy dam radę to ogarnąć, bo sami widzicie w jakim zajebistym stanie jestem. Przed nimi staram się to ukrywać, ale mój pokój wygląda tera jak melina. Wszędzie puste opakowania po jedzeniu i brudne kubki. Osobną kwestią jest moja matka, która przeżywa każdy mój egzamin jak swój własny. Jak ją dzisiaj okłamałem, że nie wiem czy jest sens żebym szedł na ten egzamin, zaczęła płakać. To wzbudza we mnie takie poczucie winy.
Czy porozmawiać szczerze z rodzicami?
- Tak 75.0% (39)
- Nie 25.0% (13)
Jednak wróciłem tu, by podzielić się z Wami moimi przemyśleniami.
Jako parokrotny samobójca bo trzech nieudanych próbach mogę powiedzieć, że mitem jest to, że nie dajemy żadnych sygnałów.
W
Nie ma sprawiedliwości na świecie. Jesteś albo drapieżnikiem, albo ofiarą.