Krótkie kazanie na temat bycia świadkiem potrącenia i wynikających z tego konsekwencji.
W 2010 roku wracając ze studbazy byłem świadkiem potrącenia pewnego faceta, ot standard, panu spieszyło się na pasach, wbiegł na czerwonym i został nieźle dziabnięty. Pomogłem jak mogłem, wezwałem pogotowie, udzieliłem pierwszej pomocy etc. I niestety, dałem się spisać policjii jako świadek (wtedy uważałem to za słuszne, byłem najbliżej).
W 2012 zmieniłem miejsce zameldowania i zapomnieć o sprawie. Aż do
W 2010 roku wracając ze studbazy byłem świadkiem potrącenia pewnego faceta, ot standard, panu spieszyło się na pasach, wbiegł na czerwonym i został nieźle dziabnięty. Pomogłem jak mogłem, wezwałem pogotowie, udzieliłem pierwszej pomocy etc. I niestety, dałem się spisać policjii jako świadek (wtedy uważałem to za słuszne, byłem najbliżej).
W 2012 zmieniłem miejsce zameldowania i zapomnieć o sprawie. Aż do
@landu: hmm, jesteś pewien? ;)