Jak mnie irytują takie Mandaryny co uważają że rozpoczęcie rozmowy od "co tam" jest #!$%@?, nieoryginalne i prymitywne i jak bardzo one gardzą ludźmi którzy tak piszą..
Tymczasem "co tam" to najlepsze rozpoczęcie rozmowy jakie istnieje..
Hej anonki, dzisiaj opowiem wam o prawdopodobnie najgorszym sposobie na podryw ever. Cała historia zaczęła się kiedy poszedłem do licbazy. Ja, 16 lvl, typowa #!$%@? w relacjach damsko-męskich, w dodatku po trzech latach spędzonych w katolickim gimbazjum, gdzie stężenie stulejarstwa sięga zenitu, a jedyny kontakt fizyczny na jaki możesz liczyć pochodzi od proboszcza pobliskiej parafii (ale to już historia na inną okazję), bez kolegów, dziewczyny i planów na życie. Dobra, bo to nie pasta o mojej #!$%@? egzystencji... Chociaż w sumie to trochę tak. Niemniej jestem sobie tą typową #!$%@?ą łażącą w koszulkach z lumpeksu i spędzającą piątkowe wieczory na graniu w Diablo, która łaknie choćby minimum atencji ze strony płci przeciwnej, aż tu nagle pojawia się ona. Anioł w ludzkiej skórze, #!$%@? chodzący ideał. Tak się składa, że jest w klasie równoległej, więc niezbyt mam okazję do niej zagadać. Po jakichś dwóch tygodniach lurkowania na szkolnych korytarzach wreszcie udaje mi się ją wyhaczyć na stołówce. Siedzi sama, najwidoczniej wszystkie jej koleżanki #!$%@?ły jarać szlugi za garażami. Wewnętrzny głos podpowiada, że taka okazja może prędko się nie powtórzyć, więc po chwili zawahania udaje mi się wyhodować jaja i podbijam -siema, mogę se tu siąść? -no spoko, tak wogle to Karyna jestem
#pytanie #spanie