Dajcie mi transseksulną dziewczynę, z którą bym mógł jeździć na rolkach, na rowerze, jeździc na biwaki, wylegiwać się na plaży, oglądać wschody i zachody słońca, grać razem w gry na konsoli, oglądać filmy, chodzić na długie spacery, fajnie jakby lubiła urbex. W ogóle taką z którą mógłbym przeżyć życie z uśmiechem na twarzy (╥﹏╥)
Nie wiem, gdzie szukać pomocy. Nikogo nie obchodzi moja żałosna egzystencja. Nikt by nie zauważył, jakbym zdechł. Wszyscy mają mnie w dupie. Moje życie nie ma wartości a tym bardziej sensu. Dlaczego w tym świecie jest tak, że śmierć jest zła, a życie dobre? W moim świecie jest odwrotnie. Nie chcąc mi dać odejść, skazują na p--------y ból.
Od kilku dni chodzą mi po głowie takie myśli, by rzucić wszystko, wziąć plecak i wybrać się w podróż dokoła świata całkiem sam. Nie ważne ile by mi to zajęło czasu, potrzebuję tego.
Właśnie wynoszą z oddziału jakąś dziewczynę do kostnicy. Czemu piguły nie zamykają drzwi od sal? Ja nie chcę na to patrzeć, zajebista motywacja do walki z chorobą bulwo. Jak ktoś wierzy w boga, Allaha, potwora spagetti, czy cokolwiek to pomódlcie się za nią i za jej rodzinę.