@pepis: zwykle stoi tam też lustro i drabina, która, jeśli ktoś nieostrożnie przejdzie obok, spada na lustro, rozbijając je na kawałki. Taki osiedlowy Trójkąt Bermudzki.
A u mnie zrodził się odwrotny syndrom. Jak widzę takie słupy zawsze pcham się miedzy je. Ale jeszcze lepszy numer jest jak widzę te reklamy UE (że niby coś oni tam dali, dofinansowali i takie tam...), wtedy rozkładam ręce i mówię w duchu "wchodzę do europy". (jakbym, k#$#a nigdy w niej nie był) :))
Wbrew pozorom przesądne zachowania nie muszą być świadectwem totalnego skretynienia. Jeśli od dziecka jesteśmy masakrowani bzdurami typu "w piątek trzynastego lepiej nie wychodź z domu" - to nawet jeśli się w końcu wyzbędziemy tej głupiej wiary, pewien osad i tak zostanie w podświadomości. A to grozi wykreowaniem samospełniające się proroctwa. Skoro gdzieś tam w głębi ździebko wierzymy, że coś się dzisiaj może stać złego - to podświadomość może nas na to zło
W Białymstoku, nieopodal kościoła św. Wojciecha jest podobny widok. Niedaleko stamtąd pracowałam i widziałam jak panie (głównie panie) wychodzące z kościoła depczą trawniczek, by nie przejść "pod drabiną" (latarnią). To takie trochę dziwne... chodzimy do kościoła, który zabrania wiary w przesądy i zabobony, ale "żeby nie zapeszyć" oraz na tak zwany wszelki wypadek pójdziemy na około.
Komentarze (91)
najlepsze
To przynosi pecha!:D
oj tam oj tam, raz mu się zdarzyło.