W najnowszym filmie na kanale prześwietlamy karierę człowieka, który rozpoczął II wojnę światową, autora prowokacji gliwickiej czyli Alfreda Naujocksa. Niemiec jest także odpowiedzialnego za śmierć pierwszej ofiary wojny, tej rozpoczynającej tragedię milionów, czyli Polaka Franciszka Honioka.Naujocks był dla Rzeszy jednym z najskuteczniejszych agentów, takim trochę zbirem w białych rękawiczkach, wzorcowym amoralnym Niemcem. Do tego był zaufanym człowiekiem Reinharda Heydricha. Później jednak wspominał, że popadał w częste konflikty ze starszym od siebie o siedem lat szefem. Nawet gdy z powodzeniem wykonał misję, był ganiony za drobne wykroczenia. Heydrich, jak mówił Naujocks, był mściwym i sadystycznym mistrzem, który czekał na okazję, by "skręcić mu kark". Akcja Gleiwitz nie przyniosła agentowi orderów i premii, ale burę.
Został oskarżony o nieprzygotowanie akcji, utratę nerwów i spartaczenie misji. Nie wykluczone, że Heydrich chciał też pozbyć się Naujocksa, ponieważ podwładny wiedział o nim zbyt wiele - zwłaszcza o nocnych wizytach w "Salonie Kitty".Stopniowo Naujocks zaczął odczuwać skutki napiętych stosunków ze swoim szefem. Latem 1940 r., jak powiedział później przesłuchującym go alianckim oficerom, przeszedł załamanie nerwowe i niechętnie przyznano mu przedłużone zwolnienie lekarskie. W styczniu 1941 r. został wezwany do Berlina i aresztowany. Oskarżony o korupcję został pozbawiony stopnia i nakazano mu wstąpienie do Waffen-SS. Następnie został wysłany na front wschodni jako zwykły żołnierz.
Pod koniec wojny wpadł w ręce Brytyjczyków i został przewieziony do Wielkiej Brytanii. Przeszedł przez osławioną "londyńską klatkę": ośrodek przetrzymywania niemieckich więźniów, a następnie przewieziono go do obozu 020; specjalnej jednostki, w której "nawracano" agentów wroga. Na każdym etapie był szczegółowo przesłuchiwany. Raz za razem opowiadał swoją historię. Przedstawiał siebie jako ofiarę swoich zimnych i patologicznych przełożonych. Jego kariera w SD została przedstawiona jako seria coraz bardziej zajadłych starć z Heydrichem. Mówił, że wzbraniał się przed zadaniami, tylko po to, by zostać nazwanym tchórzem i surowo upomnianym. Naujocks twierdził, że próbował opuścić SD jesienią 1939 roku. Czuł, że był wielokrotnie pomijany przy awansach i chciał spróbować szczęścia w Luftwaffe. Jednak gdy Heydrich dowiedział się o tym, pokrzyżował mu plany, nie zgadzając się na przeniesienie swojego podwładnego. Miał zawetował cztery kolejne prośby Naujocksa o zwolnienie ze służby.W wyniku wydarzeń wojennych sprawa gliwicka szybko poszła w zapomnienie. Młody dziennikarz Günter Peis usłyszał o tych wydarzeniach dopiero podczas procesów norymberskich w 1945 roku. Uważał jednak, że dywersanci Naujocksa, którzy uciekli do Amerykanów pod koniec wojny, zostali kupieni, a historia ataku była kłamstwem propagandowym aliantów. Jednak cała sprawa nie dawała mu spokoju. Ostatecznie w latach pięćdziesiątych, Peis w końcu odnalazł a w Hamburgu i opisał jego wspomnienia w książce „Człowiek, który rozpoczął wojnę”, która została opublikowana w 1960 roku.
Choć Naujocks szczerze mówił o swoich zbrodniach w imieniu SS, nie postawiono mu nigdy konkretnych zarzutów, był kilkakrotnie oskarżany, jednak nie poniósł kary na jaką, mogłoby się wydawać, zasługiwał. Twierdzi się, że po wojnie był także zaangażowany w organizację operacji ODESSA i zajmował się umowami z rządem hiszpańskim, dostarczaniem byłym SS-manom fikcyjnych paszportów i organizowaniem funduszy na dalsze życie poza Europą. Naujocks i jego współpracownicy zajmowali się tak zwanymi turystami (tj. nazistowskimi zbrodniarzami) udającymi się do Ameryki Łacińskiej, odpowiadając za ich transport i urządzenie się w nowej rzeczywistości. Później osiadł w Hamburgu i zmarł 27 lat po rozpoczęciu II wojny światowej, jako szanowany biznesmen w Republice Federalnej Niemiec.