Witajcie,
mam obsesję wizualnego majstrowania. Postanowiłem zobrazować wojne w Izraelu swoim subiektywnym okiem. Tak jak ja ją widzę z daleka.
Nie zajmuję stanowiska. Nie opowiadam się, za żadną ze stron. Konflikt jest szalenie skomplikowany i wielowarstwowy. Wojenna pożoga jest za to okrutnie prosta. Obezwładniające cierpienie występuje po obu stronach. Cywile cierpią męczarnie niezależnie od tego jaki kolor konfliktu reprezentują.
Wykorzystałem dwa poruszające zdjęcia. Po prawej palestyństki ojciec trzymający ciało swojej zamordowanej córki. Fotografia sprzed kilku lat. Po lewej zdjęcie z 9 pażdziernika b.r. Ojciec trzymający swojego zabiego syna. Wykonując tę ilustrację byłem przekonany, że jest to Izraelczyk. Zaufałem jednemu żródłu (nauczka na przyszłość). Dopiero po wykonaniu grafki ponownie sprawdziłem i się okazało, że to również Palestyńczyk. Niezależnie od tego faktu moja ilustracja ma na celu zobrazować symetrię wojennego cierpienia. Symietrię rozumianą nie ilościowo lecz "jakościowo" wśród ludności cywilnej. Cierpienie z punktu widzenia jednostki Bogu ducha winnej, która się o ten konflikt nie prosiła...Symbolika wciąż się zgadza.
Drugi obrazek to już moja próba szukania jakiegoś środka wyrazu. Komentarz utopijny. Próba cofnięcia tego co się wydarzyło. Niemożliwa. Wiem. W rzeczywistości nie mamy przecież magicznego skrótu "Ctrl+Z".. a może chcielibyśmy mieć.
Jeżeli przebręłaś Mirabelko, przebrnąłeś Mirasie przez moje wypociny to Ci dziękuję. To są tylko moje obrazki, które niczego nie zmieniają. Chciałem jednak poddać je krytyce, ponieważ nie jestem pewny czy w ogóle mają jakikolwiek sens. Najwyżej zginą w wykopalisku. Lepsza taka śmierć niż ta do której się odwołują...
Trzymajta się!
Komentarze (1)
najlepsze