Pojechałem do Warszawy, myślę, zjem jakieś uliczne żarcie. Patrzę buda z żarciem, ale dziwna nazwa "Janusz Kleje Suporex Kebaby". No to podchodzę, a tam nie ma nigdzie grilla z mięsem. Za to za ladą stoi brat Pudziana i miesza coś w garnku. Kolejka wielka, myślę, dobre będzie. Po 10 minutach brat Pudziana wyciąga takiego wielkiego polnego otoczaka, zawija w bułę, polewa sosem. Tak było, #!$%@? kamienie sprzedają
Komentarze (2)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora