Przyszedł na SOR w Lublinie ze złamaną ręką, a dostał kartkę z nazwą maści.
- Prawie tydzień chodziłem ze złamaną kością. Pan doktor „wymacał” sobie mój uraz, nie skierował na żadne prześwietlenie. Powiedział, że nic mi nie jest, ale może na kartce napisać, czym smarować i okładać - skarży się nasz Czytelnik. SOR przy ul. Jaczewskiego odpowiada, że w dokumentach nie ma tak
Sopel74 z- #
- #
- #
- 100
Komentarze (100)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
Komentarz usunięty przez moderatora
Komentarz usunięty przez moderatora
Zdrowotne komplikacje naszego Czytelnika zaczęły się w nocy z 21 na 22 maja. Mężczyzna wraz z kolegą doznali urazów. Kolega ze zwichniętą nogą został przyjęty, Czytelnik z urazem ręki nie.
Sobotnia noc, domniemam, że mała bójka i po dwa promile. Chłopaki przetrzezwieli i ktoś podpowiedział ze można wyciągnąć kasę. Oczywiście Hipokrates, i takie tam, ale na sorach z nayebanym towarzystwem to sie czasem dzieją takie cyrki ze szkoda gadać.
Jasne. Taki niedorajda życiowy nie dał się przyjąć na SOR z wpisem do dokumentacji, tylko na korytarzu złapał "pana doktora", który na odczep dał jakieś placebo hipochondrykowi i zwróci się do sądu. Do plokulatuly niech najpierw zgłosi.
Ja wiem że SOR to raczej nie od takich rzeczy i pewnie poszedł bym właśnie do lekarza POZ (tym bardziej kilka dni z rzędu), ale ja to nic nigdy nie złamałem więc nie mam pewności jak bym się