Wasilij Archipow był sowieckim oficerem marynarki, który w 1962 roku sprzeciwił się wystrzeleniu torpedy nuklearnej z okrętu podwodnego B-59 u wybrzeży Kuby. Wydarzenia z października roku 1962 mogły być punktem kulminacyjnym zimnej wojny, a raczej iskrą która mogła wywołać globalny konflikt atomowy.
U źródeł rozpoczęcia rywalizacji mocarstw na Karaibach leżą wydarzenia z roku 1961. Inwazja w Zatoce Świń zorganizowana przez CIA miała na celu przewrót polityczny na Kubie. Stany Zjednoczone wykorzystały wyszkolonych emigrantów kubańskich, ale trzydniowa akcja rozpoczęta w kwietniu 1961 r. i zakończyła się fiaskiem.
Zapraszamy na nowe odcinki podcastu: https://open.spotify.com/show/...
(Wasilij Archipow z żoną, lata 50)
Komunistyczna Kuba zaczęła być izolowana i tym samym zbliżyła się do Moskwy, choć można śmiało stwierdzić, że ZSRR od początku inspirował rewolucyjne ruchy w Ameryce Środkowej i na Kubie. Nikita Chruszczow szybko oświadczył, że zamierza podpisać umowę militarną z Fidelem Castro, w myśl której planowano rozmieścić pociski na Kubie pozostające pod dowództwem radzieckim. Sowieci tradycyjnie chcieli bronić światowego pokoju. Nagle tuż pod nosem US Navy zaczęły też krążyć radzieckie okręty podwodne.
Jednym z nich był B-59, który w październiku 1962 r. wypłynął z bazy na Półwyspie Kolskim i skierował się w rejon Karaibów. W misji brały udział jeszcze 3 jednostki tego samego typu B-4, B-36 oraz B-130. Działały w ramach operacji „Anadyr”. Celem misji było wsparcie dostawy broni oraz założenie na Kubie radzieckiej bazy okrętów podwodnych.
Wasilij Archipow był dowódcą flotylli na pokładzie B-59. Okręt przepłynął północny Atlantyk i zbliżył się do wybrzeży Kuby. Po namierzeniu B-59 przez amerykański niszczyciel „Cony” amerykańskie okręty podpłynęły do radzieckich okrętów i rozpoczęły atak bombami głębinowymi. W B-59 wzrosła temperatura, zaczęło brakować tlenu, a akumulatory były prawie całkowicie wyczerpane. Dowódca (kapitan drugiej rangi) Witalij Sawicki chciał skontaktować się z Moskwą, ale nie mógł tego uczynić, ponieważ B-59 znajdował się pod wodą.
Sawicki nakazał przygotować do wystrzału atomową torpedę o mocy 11 kilo ton. Do rozpoczęcia ataku według protokołu marynarki radzieckiej potrzebna była zgoda Sawickiego, Archipowa i oficera politycznego. Dowódca Sawicki oraz oficer polityczny chcieli wystrzelić torpedę, ale Archipow sprzeciwił się.
Gdyby torpedę wystrzelono, losy świata potoczyłyby się zupełnie inaczej: atak prawdopodobnie rozpocząłby wojnę jądrową, która spowodowałaby globalne zniszczenia i niewyobrażalną liczbę ofiar wśród ludności cywilnej.
„Wniosek z tego jest taki, że facet o nazwisku Wasilij Arkhipow uratował świat" - powiedział Thomas Blanton, dyrektor Archiwum Bezpieczeństwa Narodowego na Uniwersytecie Jerzego Waszyngtona w czasie konferencji zorganizowanej w 40-lecie wydarzeń.
Archipow później służył przez wiele lat w porcie marynarki wojennej Polarnyj. Następnie stanął na czele elitarnej akademii radzieckiej marynarki wojennej w Baku. Zmarł w roku 1998.
W roku 2017 wnukowi admirała Archipowa Sergiejowi została przekazana nagroda dla dziadka przyznana pośmiertnie przez amerykańską fundację “Future of Life award”, a także kwota 50 tys. $.
Czy rzeczywiście decyzja jednego radzieckiego oficera zadecydowała o losach świata?
Komentarze (43)
najlepsze
Popatrzcie u siebie w pracy jak ludzie nie są zadowoleni z pewnych rzeczy, ale nikt o tym głośno nie powie, bo boi się konsekwencji
@adrian-muffinz: A Twój komentarz ma na celu pokazanie że ludzkie życie to taka sama cena jak etat? Bo nie rozumiem co chcesz powiedzieć.
26 września 1983 roku 44-letni podpułkownik Stanisław Pietrow pełnił dyżur w tajnym, podmoskiewskim centrum dowodzenia – Serpuchow-15. Stamtąd zarządzano systemem wczesnego ostrzegania przed atakiem rakietowym. Tuż po północy komputery wykryły zagrożenie. Wskazywały, że ze Stanów Zjednoczonych wystrzelono pociski, które zmierzały w stronę Związku Radzieckiego. Miał to być początek nuklearnego ataku. – Kiedy zobaczyłem ostrzeżenie, zerwałem się z miejsca. Moi podwładni nie wiedzieli, co robić. Zacząłem wydawać im rozkazy,
W Sojuzie bardziej dla mnie ciekawą jest historia Stanisława Pietrowa, człowieka, który świadomie zignorował wskazania systemu wczesnego ostrzegania, jednoosobowo decydując, że wykryty przez ten system atak nie ma militarnie żadnego sensu i zapewne jest błędem, łamiąc rozkazy nie przekazał informacji wyżej i najprawdopodobniej zapobiegł wojnie nuklearnej. Dostał za to po dupie straszliwie, za
Szok!
W Przypadku Pietrowa (któremu i tak chwała za to co zrobił), też jest to rozdmuchane, on jedynie uznał (słusznie) że odczyt jest błędny, sprzeciwienie się bezpośredniemu rozkazowi ataku, to byłaby zupełnie inna para kaloszy.
@Gjbgghbhhjj: no nie wiem, co tu jest rozdmuchane. Jego zadanie było proste: jest odczyt pozytywny ==> zameldować o tym fakcie przełożonym, nic więcej. Świadomie te rozkazy zignorował, narażając się na oczywiste w tamtym systemie konsekwencje (które zresztą poniósł, wikipedia lakonicznie mówi, że został poddany intensywnym przesłuchaniom - chyba nietrudno się domyślić, co to zdanie oznacza, do tego degradacja, odsunięcie