Zwracam się do tych z Was, którzy dostrzegają w jak dramatycznej sytuacji znalazła się Polska, a przede wszystkim my - jej obywatele. Czas, w którym wielu mówiło "jakoś to będzie" już minął. Cały czas mam w głowie słowa Kochanowskiego "Nie porzucaj nadzieje, Jakoć sie kolwiek dzieje", które, choć tak proste, pozwalały dalej iść przez życie i zwalczać kolejne trudności losu. Jednakże, nie dostrzegam już żadnej nadziei na scenie politycznej. Wręcz przeciwnie, perspektywa zmierza tylko w coraz tragiczniejszym kierunku.
Politycy - urządzający z Państwa prywatny folwark.
Media - zbratane z politykami, realizujące własne interesy.
Najwyżsi urzędnicy - jawnie marnotrawiący setki milionów złotych publicznych pieniędzy.
Służby porządkowe - bijące własnych obywateli, niewinnych ludzi na manifestacjach, z resztą nie tylko.
Służba zdrowia - z której tak naprawdę nie można skorzystać.
Chorzy, nasi najbliżsi - których mamy świadomość, że w razie tragicznej sytuacji, mogą nie otrzymać pomocy.
Narodowy Bank Polski - z największym analfabetą w historii banków centralnych.
Konflikty i finansowe konsekwencje międzynarodowe.
Horrendalne, szokujące podwyżki taryf w czasie 8 (!)-procentowej inflacji.
Państwo silne wobec słabych, słabe wobec silnych.
NBP realizuje dosłownie przepis na ekonomiczne zarżnięcie Polaków. Od 2015 roku przez 5 lat nie podjęto żadnych decyzji względem wysokości stóp procentowych. Żadnych. W reakcji na pandemię, obostrzenia i wprowadzenie na rynek pieniędzy w postaci tarcz finansowych stwierdza, że w gospodarce jest za mało pieniędzy, chociaż już wtedy inflacja oscylowała wokół 3 %. Obniża główne stopy właściwie do zera, co oczywiście doprowadza do spadku wartości pieniądza i radykalnych wzrostów cen wszystkich towarów i usług, które odczuł każdy z nas. Nie reaguje na kolejne wskaźniki. Nie robi nic. Doprowadza do największej drożyzny w historii tego ustroju RP. I kiedy już doprowadzono do sytuacji, że zbliżamy się do dwucyfrowych indeksów, kiedy już 50 zł nie stanowi żadnej wartości w supermarkecie, gwałtownie podnosi wartości głównych stóp procentowych, czym nie jest już w stanie zapobiec wyrządzonym szkodom, ale dodatkowo podnosi koszty kredytów. Jak można było posłużyć się tak fundamentalnym narzędziem NBP tak źle i wyrządzić takie szkody? To nie mieści się w głowie. To receptura na doprowadzenie do tragedii.
W łańcuchu produkcji i dostaw koszty mnożą się przez siebie, rosnące koszty energii i paliw przyspieszają spiralę. Oficjalne wskaźniki wskazują rekordowe spadki wartości pieniądza, ludzie musza ograniczać korzystanie z dóbr lub w ogóle z nich zrezygnować, a ci ludzie mają jeszcze czelność mówić, że zarabiamy więcej i jest świetnie. Czy tylko mnie trafia szlag, eufemistycznie rzecz ujmując?
Od przyszłego roku nastąpią niewiarygodne, po prostu niewiarygodne i zatrważające podwyżki opłat za prąd i gaz. To wszystko składa się na obraz, którego wkrótce nikt nie przetrwa, a na pewno nie przetrwa jego następstw i wzrostu kolejnych kosztów w łańcuchu. Spodziewam się, że ktoś może zarzucić, iż to w znacznej mierze kwestia cen uprawnień do emisji dwutlenku węgla. To prawda, ale: po pierwsze trzeba było walczyć na arenie międzynarodowej, że cel jest słuszny, ale droga zbyt szybka; a po drugie jak zostały spożytkowane środki na transformację energetyczną? Jak zostały spożytkowane miliardy z uprawnień, które zostały sprzedane? To oczywiście retoryczne pytania.
Co robią w tym temacie główne media? Milczą. Niewiarygodne, jak dał się rozegrać TVN, który wskutek nagłego przegłosowania ustawy de facto likwidującej TVN24 zajął się tylko sobą. Rozumiem, walczą o życie, ale kompletny brak informacji dla społeczeństwa? Przecież jasne jest, że pozostałe media głównego nurtu nie nadadzą właściwego rozgłosu tym wydarzeniom. Pomimo, iż nie zawsze zgadzam się z tzw. "linią" tej stacji, to jednak jeśli dojdzie do podpisania ustawy, ludzie którzy nie mają czasu na zgłębienie informacji i ich analizy, pozostaną wkrótce bez żadnej informacji. Tak, można wprowadzić takie przepisy. Tak, podobne funkcjonują w Europie. Problem w tym, że w tym przypadku intencją jest wyeliminowanie konkretnej stacji, która legalnie funkcjonuje, jest własnością demokratycznego partnera. Niestety, za bardzo spogląda władzy na ręce.
Nie można liczyć na opozycję, ponieważ opozycja najwyraźniej nie rozumie własnych rodaków i ich problemów. Żyje w swojej bańce. Otóż z pewną nadzieją na nowe otwarcie wziąłem udział w Campusie Polska Przyszłości (jak mówią niektórzy: "Przeszłości"). Niestety, przesiąkł on głównie tematami poruszanymi na co dzień w mediach przez partie "centrowe" (chociaż cały ten podział pod względem światopoglądowym, państwowym i gospodarczym kompletnie się pozacierał), czyli sądownictwo, klimat, LGBT, migracja, wolność itd. To są oczywiście bardzo ważne kwestie, niektóre elementarne w Państwie. Aczkolwiek, nie są to priorytety i główne problemy Polaków. Zgodnie z teorią Maslowa, w pierwszej kolejności musimy zaspokoić nasze fundamentalne potrzeby, ażeby móc skupić się na ideach. My, Polacy, niestety nie mamy czasu ani siły skupiać się na tak odległych i abstrakcyjnych zagadnieniach, jak sądownictwo, parady równości, czy redukcja śladu węglowego, kiedy całymi dniami tyramy w pracy i w domu, żeby zapewnić byt sobie i naszym rodzinom, do cholery!
Ciągle jesteśmy na tych szczeblach piramidy i chociaż tak wiele ludzi chce się rozwijać, choćby przeczytać książkę czy rzetelny naukowy artykuł, fizycznie nie ma na to czasu. Taki często jest obraz aktywnych i chcących żyć niezależnie osób w naszym kraju. Większość z nas boryka sie z realiami i nie ma czasu ani siły na udział w publicznych manifestacjach, a sytuacja wkrótce się pogłębi, jeśli niczego nie zmienimy. To przerażające, bo gdyby z dnia na dzień podniesiono podatki o 100 %, to jestem pewien, że następnego dnia wydarzyłoby się absolutnie nic. A nie, zaraz, przecież właśnie mamy taką sytuację...
Możemy liczyć tylko na siebie i swoją pracę, ale to i tak okazuje się być warte niewiele, kiedy zapadają takie polityczne decyzje.
W tym kraju, który tak wspaniale się rozwinął, zwłaszcza po wstąpieniu do UE, niestety wciąż panuje względne ubóstwo. Korzystamy z rozwoju Państwa, ale nie przekłada się to bezpośrednio na rozwój, zamożność gospodarstw domowych. W dalszym ciągu jesteśmy w ogonie siły nabywczej naszych dochodów w Europie, z wyjątkiem Warszawy z wynikiem dwukrotnie wyższym niż krajowa średnia i zbliżonym do średniej w UE, co odzwierciedla się społecznie i światopoglądowo.
W czasie Campusu jeden z gości na scenie wspominał w czasie "panelu dyskusyjnego" na scenie, że "Polska to Warszawa i prowincja", chwaląc się wcześniej "hajsem", jachtem i swoja wiedzą, a następnie niechętnie oddawał głos zadającym pytania, argumentując, że "ma więcej mądrych rzeczy do powiedzenia". To było tak zepsute, zniechęcające, wręcz żenujące. Nie ma się co dziwić, że wtedy po drugiej stronie powstaje obraz "abstrakcyjnej Warszawki", z całym szacunkiem do stolicy i mieszkańców tego pięknego miasta. Mówię tu o poszczególnych jednostkach, które kreują taki wizerunek swój i swojego otoczenia.
Niskie wynagrodzenia to nie wszystko. Podstawę stanowi poczucie bezpieczeństwa. Bezpieczeństwo ekonomiczne, bezpieczeństwo mieszkalne, bezpieczeństwo zdrowotne, bezpieczeństwo prawne, bezpieczeństwo zawodowe. Czy ktokolwiek z nas może powiedzieć, że czuje sie pod tym względem bezpiecznie? Nikt nie czuje się bezpiecznie, w sytuacji, kiedy musi liczyć każdą złotówkę, żeby zapłacić czynsz, ratę ze mieszkanie, rachunki, wyżywienie, przybory szkolne dla dzieci. Nie wspominam już nawet o lekach, ponieważ wielu po prostu rezygnuje. Nikt nie czuje się bezpiecznie w kraju, w którym wadliwie uchwala się prawo. Nikt nie czuje się bezpiecznie w kraju, w którym służby nadużywają władzy i przekraczają uprawnienia, a chyba nic nie rozsierdza mnie bardziej. Obywatele muszą instruować funkcjonariuszy jakie mają uprawnienia i nagrywać interwencje. Czy ktokolwiek liczy na to, że jego spór zostanie sprawnie rozstrzygnięty przez sąd bez dodatkowych kosztów? Nikt nie czuje się bezpiecznie w kraju, w którym służba zdrowia jest fikcją, a do szpitala można dotrzeć tylko przez SOR, kiedy już się umiera. W wielu przypadkach to nie są szpitale. To są umieralnie, gdzie prawa pacjenta to kpina.
Żeby było jasne, są placówki, personel medyczny, służby, funkcjonariusze, którzy są profesjonalni, szlachetni. Po prostu - dobrzy ludzie z powołaniem. Niestety skala nieprawidłowości i skandali o jakich można dowiedzieć się z mediów i własnego otoczenia jest tak wielka, że spotkanie takich miejsc i ludzi na swojej drodze to los szczęścia. To jest upadek Państwa, które nie jest w stanie zapewnić obywatelowi ochrony tak elementarnych praw.
Do tego dochodzi jeszcze kwestia edukacji. Kompletnie archaiczny i nieskoordynowany z rynkiem pracy system. Edukacja, która spycha na margines przedmioty, takie jak WOS, PP czy WDŻ - kluczowe dla funkcjonowania w społeczeństwie. Za to w szkołach będzie historia x2. Szkoła w ogóle nie przygotowuje człowieka do funkcjonowania w społeczeństwie jako obywatela, ale... może to jest na rękę.
Do sieci trafia coraz więcej filmów prezentujących przemoc w szkołach, która najczęściej jest ignorowana przez placówki, a ile takich przypadków znęcania się nie zostaje nagranych? Czy ktokolwiek słyszał o jakiejś akcji, o jakichkolwiek działaniach w tym zakresie? Jako ojciec, jestem przerażony. Dalej, kiełkuje z tego przemoc w rodzinach, chorobliwy alkoholizm, uzależnienia, załamania nerwowe (a miejsc dla dzieci w szpitalach psychiatrycznych oczywiście nie ma).
Załamanie cenowo podażowe w gospodarce, upadki przedsiębiorców, niespójne decyzje i fatalna komunikacja w związku z pandemią. Brak mieszkań dla młodych rodzin, zaporowa bariera na komercyjnym rynku. Brak wsparcia dla nowych działalności (z wyjątkiem bezrobotnych bez wykształcenia - oni mogą liczyć na dofinansowanie, ale wykształceni z pracą mają inwestować w przedsiębiorstwo? A na co to komu? - pomyślało Państwo). Kryzys demograficzny, jeśli nie wprowadzimy żadnych zmian, niedługo VAT poszybuje do 25 lub %, żeby zapełnić lukę na emerytury, jeśli nie podejmie się żadnych działań. Brak inwestycji w nowe technologie w Polsce i tworzonych przez Polaków, które mogłyby napędzić rozwój, wartość dodaną i realnie zwiększyć wartość wynagrodzeń. Zamiast tego nowe podatki i opłaty. Umiłowanie cudzego życia tylko do czasu narodzin, a później niepełnosprawnych w Sejmie już sobie nie życzą i tak w ogóle to najlepiej daliby już ludziom spokój, ale jak już taki niepełnosprawny ma dosyć swej męki i chciałby skrócić swoje cierpienie, to olaboga, tak nie można! Ma żyć i koniec. Uważam, że w tych sprawach, aborcji i eutanazji, konieczne jest pilne referendum. Bramki na autostradach, dlaczego nie winiety? Eurosceptycyzm - oczywiście nie trzeba zgadzać się ze wszystkim, ale trzeba na ten temat dyskutować i szukać optymalnych rozwiązań, a nie łamać reguły, iść na wojnę i obrzydzać ten wspaniały projekt. Tak, jestem "euroentuzjastą" i tak, nie zgadzam się ze wszystkim, co proponuje Parlament czy Komisja Europejska. Można tak.
Rozwiązaniem tych problemów (i wielu, wielu innych, prawdziwych, codziennych życiowych) nie są miesiące dumy (jestem całym sercem za równymi prawami dla każdego i tolerancją, ale to nie ma nic do rzeczy), nie są zielone miasta, czy zmiany w KRS.
Ciężko wygospodarować czas, żeby napisać chociaż tyle, ale naprawdę uważam, że stoimy na krawędzi. Właściwie już ją przekroczyliśmy, tylko nie każdy jeszcze upadł. Spadamy.
Nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania. Wszystko co mam, to swoje przekonania. Głęboko wierzę, że jest wśród Was bardzo wiele osób, które mają podobne refleksje. Chcę zobaczyć, jak wielu nas jest, jaki będzie odzew, jak wiele osób chciałoby coś zmienić w tych kierunkach lub chociaż to poprzeć. I właściwie od tego zależy co wydarzy się dalej, czy zostanie stworzony konkretny program itd., ale jestem pewien, że możemy stworzyć oddolny ruch, prawdziwą inicjatywę, która doprowadzi do zmian.
Napiszę jeszcze tylko tyle, często mówi się, że ciągle głosujemy na tych samych ludzi, te same partie, chociaż zawiedliśmy się tak wiele razy. Zmieńmy to.
Jakub Pawłowski
Komentarze (5)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora