Pracowałem w JanuszBudzie
Pracowałem w Januszexie - czyli patologia budownictwa i niszczenie pięknego zawodu. O tym jak to wyglada od środka w niektórych firmach
drogowiec12 z- #
- #
- #
- #
- #
- 6
Pracowałem w Januszexie - czyli patologia budownictwa i niszczenie pięknego zawodu. O tym jak to wyglada od środka w niektórych firmach
drogowiec12 zPracowałem w Januszexie - czyli patologia budownictwa i niszczenie pięknego zawodu.
Nazywam się Tomek (imię zmienione) przez 8 lat pracowałem w firmie budowlanej która okazała się być Januszexem. Moja praca odbyła się tam w latach 2008-2016.
Z tego artykułu dowiesz się o tym jak się pracuje w budownictwie na stanowiskach kierowniczych za ile i co się robi.
O sobie:
Skończyłem studia na politechnice na północy Polski. 3 lata pracowałem w biurze jako konstruktor a później poszedłem na budowę, gdyż praca w biurze średnio mi pasowała. Firma, do której się dostałem to Januszex (w rzeczywistości zatrudnia ona ok 100 osób i jest rozpoznawalna w branży).
ETAP INŻYNIERA BUDOWY:
Zatrudniono mnie na stanowisko Inżyniera budowy. Dogadałem się na 3000zł na rękę + zwrot za paliwo. Prezes przedstawił następujące warunki: Praca na samej budowie po 10 godzin dziennie, 2 tygodnie urlopu w zimie i 1 tydzień w lecie. Ale jak są przestoje to siedzimy w domu i to ma nam bilansować nadgodziny. Suma summarum miało się to sprowadzać do tego, iż od świąt siedzi się w domu do końca lutego. W momencie podpisywania umowy byłem przekonany, iż warunki są w miarę ok. (był wtedy kryzys i ciężko było w moich rejonach o lepszą posadę).
Na pierwszej budowie pod swoje skrzydła wziął mnie super-mega-doświadczony, cudotwórca, bóg nad bogów kierownik – Jacek. Jak się później okazało gość był w moim wieku i nie miał uprawnień, ale miał spore doświadczenie a prezesostwo widziało w nim megakonkretnego gościa i taki w sumie był.
Dostałem pierwszy przydział: Budowa marketu pod Olsztynem. Januszex był podwykonawcą robiącym żelbety i częściowo zagospodarowanie terenu – parking ok 2000m2. Jako konstruktor projektant dowiedziałem się na budowie, iż nic nie wiem i nie umiem (miałem uprawnienia projektowe i pracowałem 3 lata w biurze jako konstruktor). Generalnie to chodziła opinia, iż projekty są skopane i trzeba wszystko robić z głowy. Było to moje zderzenie z rzeczywistością. Jacek ciągle robił na oko, ale jakoś to wychodziło. Ciągle miałem wrażenie, iż wylądowałem na księżycu i działają tam inne prawa fizyki a pi=14,3 zamiast 3,14
Praca wyglądała tak: Jacek stał nad ludźmi i nimi kierował – idź tam, zrób to, podaj tamto, źle, dobrze itp.…. Papiery zostawiał na noc. Rano przychodził niewyspany i od nowa dowodzenie…. Zrobiliśmy tak ze 3 budowy w okolicach Olsztyna – ja w tym czasie przejechałem swoim autem 60 tyś km i dostałem tylko zwrot za paliwo. W pewnym momencie auto mi siadło a koszt serwisu wyniósł 4500 zł. (Uzbierało się: Dwumas, sprzęgło, hamulce, turbo). Poszedłem do szefa o podwyżkę….
ETAP KIEROWNIKA ROBÓT:
Szef głupi nie był i zaproponował mi: „Słuchaj, od dawna widzę, iż sobie super radzisz i od następnej budowy będzie tak: dostaniesz auto służbowe i podwyżkę. Warunki były takie: Dostałem Peugeota Partnera prawie nowego blaszaka i podwyżkę do 5000zł netto. Ale… Taka była wypłata jak na koniec wyszedł budżet budowy, tzn. dopilnuję zużycia materiałów. Jeśli będzie oszczędność na materiałach to miałem mieć premię w kwocie 10% od oszczędności. Jeśli nie będę miał budowy to siedzę w domu za 3000zł.
Kolejny przydział: Dostałem do wykonania fundamenty pod halę w Gdańsku. Pojechałem zainstalowałem się na budowie i zacząłem budować. Oczywiście jak to na budowie były problemy. Okazało się, iż firma jaka miała wykonywać wykopy pod fundamenty wykonała je do złej rzędnej. Jako uprawniony konstruktor zgłosiłem problem do GW. Okazało się, iż to nasza wina, bo powinniśmy dopilnować innego podwykonawcę (tak była skonstruowana umowa). ;-) Dzwonię do szefa i mówię:
-Ja: Słuchaj źle wykopali pod całą oś fundamentów. Fundamenty są przegłębione.
- Szef: Słuchaj zrób tak by było dobrze by ludzie nie stali, bo to koszty, sprawdź w budżecie
- Ja: jeśli ma być dobrze i szybko to wejdzie więcej betonu pod fundamenty i przepłacimy.
- Szef: nie jestem na budowie nie umiem ci pomóc. Radź sobie.
No to zrobiłem aferę, zleciłem pomiar geodezyjny i wysłałem do GW z opisem, iż fundamenty są źle wykopane – przegłębione o 7-14cm i że nie przejmuję frontu robót. Dodatkowo przedstawiłem propozycję rozwiązania – większe zużycie betonu co będzie robotą dodatkową w kwocie XX. Dałem im na podjęcie decyzji 2 dni i odwołałem pracowników z budowy. Mniej więcej po godzinie zadzwonił do mnie szef z pytaniem po co tak robię, stwierdził, że powinienem dobrze żyć z GW i żebym wziął beton na nas bo przecież ile tego wejdzie. Mówię mu: wejdzie tego XX. On na to wlej ten beton i się z nimi nie kłóć. Dla mnie sytuacja była o tyle niekomfortowa, gdyż moje wynagrodzenie było zależne od zużycia materiału zgodnie z założeniami w budżecie.
Ale… Mój szef lubił w budżetach mieszać. Projekt przewidywał, iż trzeba wykonać 10 cm chudego betonu pod każdą stopę. Ale na etapie negocjacji szef zszedł z ceny i zaproponował wylanie 6cm. Oczywiście wszyscy się na to zgodzili, ale to ja miałem wpisać do dziennika 10cm w momencie, gdy wykonywałem ich 6. Dodatkowo założono najtańszy beton bez kosztów pompy. Suma summarum na same podbetonki kosztowały ok 200% założeń budżetowych. Budowa się zakończyła po 2 mc ale ja jeszcze tam jeździłem na poprawki i doróbkli przez jeden miesiąc. Suma summarum spędziłem tam 3 miesiące.
Zrobiliśmy rozliczenie budowy i okazało się, iż zarobiła mniej o 25 tyś zł. Szef stwierdził, ze trudno no bo przecież trzeba było jakoś to zrobić i że niestety nie da mi premii. Dodatkowo, skoro założył iż budowa będzie trwałą 2 miesiące to zapłaci mi: 5000+5000+3000 = 13000 zł. No bo przecież te poprawki i dodatkowy czas na budowie były niebudżetowane. Potem stwierdził, iż zysk wyszedł mniejszy ale nie będzie mi od wypłaty odejmował, bo by to było nieeleganckie.
Postanowiłem zrobić rozliczenie tego, ile realnie przepracowałem:
Pracowaliśmy na budowie średnio po 11 godzin dziennie, przez 5 dni. Dodatkowo doszły 3 soboty. Wyszło łącznie ok: 11 godzin dziennie x 5 dni x 12 tygodni + 3 soboty po 6 godzin = 678 godzin na budowie + dojazdy. Łącznie z dojazdami kontrakt pochłoną z mojego życia ok. 730 godzin.
Zarobiłem łącznie: 13 000 zł / 730 godzin = 17,8 zł /h. Czy to dużo… Raczej nie, zwłaszcza iż Januszex płacił robotnikom po 17 zł/h ;-)
Poszedłem do szefa z powyższym wyliczeniem i mu mówię: słuchaj słabo to wyszło i nie bardzo widzę możliwość dalszej współpracy, bo mi się to po prosu nie opłaca. On na to: No wiesz kontrakt był słaby ja też musiałem zejść z ceny ble ble.. zróbmy jeszcze jedną budowę i zobaczysz, że będzie ok.
KONTRAKT 2.
Kolejny kontrakt okazał się być robotą dla tego samego GW ale mieliśmy większy zakres bo oprócz fundamentów dostaliśmy cały stan surowy. Budowa okazała się być w miarę spoko. Była oddalona o 60km od mojego domu więc codziennie dojeżdżałem i było ok. Trwała prawie rok a Janusz płacił mi 5000zł. Nadszedł koniec roku Janusz mnie wezwał na naradę i powiedział:
„Słuchaj fajnie się robi tematy wychodzą i postanowiłem dać ci premię.” Nauczony doświadczeniem podziękowałem i spytałem w jakiej wysokości ona będzie. Odpowiedział, że będzie to 10 tyś zł. Przeliczyłem na szybko w głowie i wyszło mi że za rok pracy moje średnie wynagrodzenie wyjdzie z premią niecałe 6000zł. Spytałem jak mi to Janusz wypłaci. Odpowiedział, że da mi kasę po nowym roku (był grudzień). Kasę mi kapał po 1000zł przez 10 miesięcy ;-)
KONTRAKY 3,4,5,6,
Kolejne lata pracy szły normalnie. Przyzwyczaiłem się do Janusza kontrakty były raz lepsze raz gorsze. Premie nawet udało się czasem robić. Suma summarum zarabiałem w widełkach 6-7 tyś zł. Oczywiście Janusz zawsze płacił mi premię z opóźnieniem on po prostu bał się tego, że odejdę i zostawię rozgrzebane budowy. Trzymał więc mi kilkanaście tysięcy i kapał możliwie żadko. W tamtym momencie nie był to dla mnie aż taki wielki problem.
ZOSTAŁEM PM.
Januszek się rozwijał i Janusz zaczął brać coraz większe tematy w pewnym momencie poszedł w GW. Ja i Jacek zostaliśmy Project Managerami, dostaliśmy Skody Octavie – nowe w TDI ;-)…
Wszystko się w miarę ustabilizowało, ale Janusz miał sekret….
Jako PM bardzo często odbierałem telefony, iż Janusz nie płaci. Generalnie jego model biznesowy zakładał kredytowanie się dostawcami i podwykonawcami. Przez pewien czas jakoś to szło. Możliwym jest, iż Janusz bał się, iż PM będą chcieli się dogadać ze „swoimi firmami” i dla tego ciągle wisiał wszystkim za wszystko kasę. Nigdy nic nie zapłacił w terminie. Budowałem bloki, biurowce, parkingi i hale w całej Polsce. Przez 5 lat bycia PM zwiedziłem każdy zakątek Polski. W końcu jednak przyszedł czas, w którym nie dało się nic zbudować. Nikt nie chciał nam sprzedać materiałów i być naszym podwykonawcą. Jeśli ktoś cokolwiek zaoferował i chciał z nami robić to cena była zawyżona o 10-20%. W pewnym momencie nie dało się nic zrobić. Wygrywaliśmy kontrakt za cenę rynkową, ale nikt nie oferował nam dostaw w cenach rynkowych. Na koniec kontrakty i tak nie zarabiały. A Janusz nie płacił, bo nie miał…
Z perspektywy czasu dochodzę do wniosku, iż Janusz był zafascynowany negocjacjami, telefonami, Excelami ale nie budowlanką. Każdy kontrakt był w jakiś sposób niedoszacowany. Często kontrakt w excelu wychodził z zyskiem a po realizacji wychodziło, iż bardzo dużo robót dodatkowych Janusz kazał robić w „gratisie” bo przecież to trzeba zrobić bo nam nie zleca następnej budowy…
ETAP PO:
Odszedłem od Janusza siedzę na swoim. Prowadzę podobną firmę, jednak inaczej podchodzę do kosztów - płacę w terminach i mam bardzo dobre ceny i jestem konkurencyjny. Teraz Janusz dalej prowadzi Januszex 2 sp soo spk ma nowych kierowników, PN ale firma znacznie się zmniejszyła. Problemy dalej sa takie same. On ciągle każdemu wszędzie wisi kasę. ;-)
Komentarze (6)
najlepsze
Jedyna słuszna droga.