Na rynku nieruchomości mamy bańkę w złośliwej formie.
Co to jest bańka cenowa? To jest zjawisko, kiedy jakiś produkt konsumpcyjny (nieruchomość w naszym wypadku) zaczyna być wykorzystywany jako aktywa – takie sobie wyobrażalne pieniążki. Ludzi konwertują w nią złote by je nie pożarła inflacja – nieruchomość rośnie w cenie. Ją sprzedają jeden do drugiego – nieruchomość rośnie. Spekulanci wrzucają w nią potężny hajs, w nadzieje na szybki zysk jak na bitcoinie – nieruchomość rośnie. I zostaje o wiele droższa od swojej normalnej wartości rynkowej (jeżeli z grubsza, to do każdego m2 jest przyklejony niewidoczny banknot pseudo-waluty – on wchodzi w jego wartość, dla tego metr jest o tyle drogi). Ta pseudo-waluta zostaje stabilniejsza od złotego i nawet euro z dolarem, banki chętnie wydają kredyty pod zabezpieczenie mieszkania.
Kiedy nieruchomość zostaje pseudo walutą ostatecznie, włącza się schemat "pieniądze z powietrza". Firma budownicza buduje 100 mieszkań, bierze pod je zabezpieczenie kredyt w banku, buduje 200 mieszkań, bierze pod je zabezpieczenie kredyt, (...) i tak w nieskończoność. Wyrastają całe osiedla pustych mrowisk, które całkowicie się nie wpisują się w obciążenie komunikacji i mają ubogie rzuty. Po to i powstała patodeweloperka, bo zadaniem mieszkań nie jest konkurencja na rynku ludzkiego mieszkania, lecz składowanie pseudo waluty jak najszczelniej. Nieruchomość rośnie z szaloną prędkością, PKD rośnie, deweloperzy tyją, banki się cieszą...
...I ta cała malina trwa do ostatniego leszcza, przecież te mieszkania trzeba jeszcze sprzedawać. A kupować je nawet w hipotekę przy takim wolumenie ludzie już nie są w stanie. W bankach pojawia się deficyt złotówek – i tutaj się okazuje, że konwertować mieszkaniową pseudo walutę w złote nie jest możliwe. Wynika zagrożenie tąpnięcia – a więc natychmiastowego bankructwa deweloperów i powiązanych z nimi banków. Jedyna szansa na uratowanie – pod każdym pretekstem wrzucać w hipoteczne papiery wartościowe złote, czyli na wstrzymanie kursu pseudo waluty, żeby ta szajka mogła żyć.
W taki sposób bańka transformuje się w piramidę finansową. Pieniądze są potrzebne jeszcze więcej, więcej, więcej! Już związek kredytorów płacze w urzędach, że nie jest możliwe żyć z takimi niskimi stopami. Już pojawiają się tajne punkty budżetu. Już i oszczędności emerytalne i NFZ wrzucają w m2. Co dalej? Kłaniać się w nogi do prezesa NBP i wlewać rezerwy walutowe?
Piramida finansową rujnuje się. Posiadacze aktywa masowo zlewają nieruchomości a już niema komu ją kupować. Bankrutują się banki, firmy budowlańcze, deweloperzy i inni organizacje, które wciągnęły się tam. Setki tysięcy ludzi momentalnie tracą pracę. Oszalone cebulacy tłumami lecą kupować mieszkania i widzą, że one nie są przydatne dla normalnego życia. Sieci komunikacyjne przeciążają się, miasto stoi w jednym całkowitym korku. Cwaniaczki rentierzy muszą kilkukrotnie obniżać ceny. Padający Kolos zaoruje pod sobą wszystkich.
Komentarze (10)
najlepsze
@Laktobakteria Co to za bełkot? Nie nauczyli w szkole poprawnie formułować zdań?
Komentarz usunięty przez moderatora
Glownych powodow trzeba szukac tam, a nie jest to trudne:
- w Polsce status posiadania nieruchomosci ma OGROME ZNACZENIE
- slaby nacisk biorcow kredytu na banki - bierze sie co sie dostaje, wazne ze tu i teraz (dlatego oprocentowania mamy kilkukrotnie gorsze nie
@pedrollo: Nie zgadzam się z tym. Wynajem jest kompletnie nie opłacalny. Małżeństwo zarabiające razem 5 tyś zł połowę z tego musi wydać na wynajem. Do tego dolicz jedzenie, rachunki i nagle wychodzą na zero. To już lepiej kupić mieszkanie i spłacać kredyt.