Rościszewo, mała miejscowość na północy Mazowsza, niedaleko Sierpca słynącego z piwa Kasztelan i serów. Jest tu zabytkowy dworek w którym przez kilka dni przebywał sam Chopin, a obecnie znajduje się tam Urząd Gminy. Ot, zwykła miejscowość jakich wiele, nie za cicha, nie za głośna, w sam raz.
18 września 1942 roku miała tu miejsca straszliwa tragedia i zbrodnia, nieznana szerzej a nie mniej straszna niż inne powszechniej znane wyczyny hitlerowców.
Dzień ten zapisał się na trwałe w historii miejscowości, i pamięci mieszkańców, co roku, odbywają się uroczystości upamiętniające kolejne rocznice zbrodni. Lecz mało który mieszkaniec zna tę historię naprawdę dobrze. Do tych znających należy moja babcia, a dzięki niej i ja. Nie, babcia nie pamięta tamtejszych wydarzeń z perspektywy świadka, zna je z opowieści swojej babci która wyjąc wniebogłosy, nie chciała puścić ciała swojego syna, wiszącego na szubienicy.
A było tak:
W maju tamtego roku, Niemcy aresztowali miejscowych członków Polskiej Organizacji Zbrojnej, był wśród nich odbywający staż w Urzędzie Gminy, brat ojca mojej babci Stefan Kankiewicz, a także:
Stanisław Bieniewski, urzędnik z Chwał, sierżant, był dowódcą kompanii. Władysław Bogiel, rolnik ze wsi Kuski. Ignacy Dzierżanowski, rolnik z Borowa, pełnił wtedy funkcję zastępcy kompanii. Feliks Dziurlikowski, urzędnik z Rościszewa, pochodził z Łukomia. Józef Gołębiowski, urzędnik z Bieżunia. Wacław Grześkiewicz, urzędnik z Bieżunia. Ignacy Irzyk, nauczyciel z Polika, był instruktorem wojskowym, porucznik. Stanisław Kozłowski, nauczyciel gimnazjum w Sierpcu, redagował gazetkę konspiracyjną „Polska Zbrojna”. Władysława Kwiatkowska, urzędniczka z Płocka, urodzona w Marysinie pow. Płocki. Leopold Mazurowski, rolnik z Rościszewa, dowódca oddziału. Ignacy Piotrowski, rolnik z Poniatowa. Wacław Sobociński, rolnik z Komorowa. Antoni Włodarczyk, urzędnik z Żuromina.
Dnia 18 września 1942 Niemcy, rozstawili w centrum wsi 14 szubienic. Zebrano miejscową ludność, w tym rodzinę mojej babci. Wezwano także 14 sołtysów. Jak pisze Janusz Wolniak: (cytuję bo dobrze napisane i zgodne z prawdą)
,,
We wsi Rościszewo na północnym Mazowszu Niemcy zgromadzili czternastu sołtysów, którzy w obecności i z pomocą mieszkańców gminy, pod groźbą, że Niemcy rozstrzelają i spalą wszystkich mieszkańców czternastu wsi, musieli powiesić czternastu AK– owców.
Szubienice były zrobione odpowiednio wcześniej przez miejscowych cieśli i stolarzy. Miejscowi powroźnicy ukręcili odpowiednio grube powrozy i przygotowali pętle. Pod szubienicami stanęły stołki (z domów mieszkańców wsi), a na stołkach stanęli młodzi chłopcy. Ludzie utworzyli wokół szubienic krąg i, na polecenie żandarmów, wzięli się za ręce.
Czternastu sołtysów przystąpiło do czternastu skazanych na śmierć. Każdy z nich wziął w rękę grubą pętlę. Sołtysowi Rościszewa, Tadeuszowi P., wypadło założyć pętlę swemu synowi. Co mógł zrobić? Przesunął się o jedno miejsce. Powiesił syna swego sąsiada, a ten powiesił syna sołtysa Rościszewa". Swego syna miał także wieszać sołtys wsi Lipniki, lecz za odmowę rozkazu, nie spotkało go nic jak tylko uderzenie w twarz przez grubego gestapowca.
Do opisu pana Janusza dodam to co wie moja babcia. Jedyna powieszona kobieta nie zginęła od razu, coś poszło nie tak, i jeszcze przez jakiś czas, charcząc i wierzgając się konała. Zdołała jeszcze poprawić opadający na jej oczy kosmyk włosów. Babcia mojej babci, matka jednego z zabitych, rzuciła się (nie tylko ona), i w rozpaczy uczepiona martwego syna, sprawiała podobno że włosy stawały dęba, takie miały miejsce krzyki i lamenty. Ta kobieta wg. babci, nigdy do końca nie doszła do siebie, mimo 96 letniego, długiego życia i ćmierci w latach 70-tych. Babcia do dzisiaj płacze jak opowiada o tym. Niemcy odeszli a ciała wisiały aż do wieczora. Potem Niemcy wrócili i zdjęli ciała i zakopali je w zbiorowej mogile, zasypawszy wapnem.
W 2012 roku żyła jeszcze kobieta naoczny świadek wydarzeń, która opowiadała czasem o nich dzieciom ze szkoły, odwiedzającym pomnik, lecz jakiś czas temu zmarła.
Tego dnia odbyły się także egzekucje w Płocku i Bodzanowie.
Pamiątkowy głaz w miejscu straceń:
Pomnik z lat 60-tych:
Widok na zabytkowy dworek. Przed nim (przed bramą której nie widać bo jest za plecami fotografa, miały miejsce egzekucje).
A to fotografia, której dotychczas nie widział nikt prócz naszej rodziny, bo jest jej tylko jeden egzemplarz i leży w szufladzie u babci. 23 letni młodzieniec, stażysta urzędnik, wujek mojej babci, jeden z powieszonych, patriota, Stefan Kankiewicz.
Komentarze (110)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
Komentarz usunięty przez moderatora
Komentarz usunięty przez moderatora
@mlodyjunak87: Nawet gdyby nie wiadomo dlaczego chłopi postanowili gremialnie tworzyć oddziały kosynierów i tak nic by to praktycznie nie dało, ani w 1831 ani w 1863. Oba te zrywy były po prostu bezsensowne i z góry skazane na klęskę, nie ocaliłby ich żaden cud, ani oddziały wyposażone w sprzęt rolniczy.
"Nawet gdyby nie wiadomo dlaczego chłopi postanowili gremialnie tworzyć oddziały kosynierów i tak nic by to praktycznie nie dało, ani w 1831 ani w 1863."
W tym konkretnym kontekście chodziło mi tylko o to, że nie potrafiliśmy się zjednoczyć jako naród. Nie sugerowałem, że jeśli doszło by do porozumienia między tymi stanami społecznym to odnieśli byśmy sukces. Jeśli już coś organizować to w taki sposób aby zadać jak największe straty
Jan Zamoyski wypowiedział kiedyś te słowa " Takie będą Rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie".
Zapisał je w akcie fundacyjnym Akademii Zamojskiej.
Komentarz usunięty przez moderatora