Państwowy NCBR rozdaje miliony na gry. Spółka "Myślę nad nazwą" dostała 4 mln zł
Polscy producenci gier dostali od państwowego NCBR już ponad 200 mln zł. Są pomysły wywołujące uśmiech na twarzy - m.in. Algorytm Prawdziwego Życia. Spółka o nazwie Myślę nad nazwą sp. z o.o zgarnęła 4,2 mln zł. Inne zwycięskie pomysły? "Opracowanie zestawu algorytmów, umożliwiającego zastosowanie
Generacja_Smart z- #
- #
- #
- #
- 87
- Odpowiedz
Komentarze (87)
najlepsze
Firma podejmie jakieś pozorne, mało opłacalne rynkowo działania, których nigdy, przenigdy
a) Wyhodowanie latającej świni
b) 4 miliony na pomalowanie płotu wokół chlewa
c) Zaawansowany system jednokierunkowego przesyłu wydzieliny gruczołu mlekowego za pomocą sprzężania powietrza (czyt. odsysacz do mleka)
d) Zakup dodatkowej trzody dla świetnie prosperujących gigantów rynku
e)
I tutaj popełniasz błąd. Żyjesz i pracujesz w ustroju socjalistycznym więc takie programy to forma optymalizacji podatkowej z której trzeba korzystać. Musisz doić z państwa ile wlezie bo w podatkach płacisz właśnie na takie programy. Więc jak tylko pojawia się okazja to należy swoje pieniądze odzyskiwać, nawet naprzód ;-)
jak mawiał klasyk
- no dobra, ale co jeśli nie uda nam się tego wykonać?
- to nie ma znaczenia, ważne że będzie hajs do przepieprzenia i będziemy się dobrze bawić
A minister później ogłasza - ludu pracujący miast i wsi, wydaliśmy już 209 mln. PLN na innowacyjną branżę gier komputerowych, będziemy dzięki temu potęgą!
Jest tajemnicą poliszynela jak się pisze takie wnioski i na czym cała zabawa polega. Wszyscy ściemniają i naginają rzeczywistość ale wniosek i tak się składa bo
Aczkolwiek należy zaznaczyć, że w sporej ilości przypadków, głównie jeśli idzie o firmy z branży, te pieniądze idą po prostu na robienie aktualnych projektów. I tak ten programista musi usiąść i ten system do generowania napisać. Tyle, że w prawdziwym świecie bez dotacji nie musiałby dorabiać do tego filozofi i tony dokumentacji. Noi wziałby trochę pniej. Jest pewnie jakiś narzut sztucznej "obsługi" z racji dotacji, ale to jest niewielka część.
W tej chwili obsluguję startup z takim prezesem krętaczem i dwiema myszami z uczelni, które wierzą, że to co robią uratuje świat. Mają pomysł na coś ciekawego, nawet mają rysunek. I z tym rysunkiem znalezli klienta (firma która hurtowo skupuje patenty z pewnej wąskiej działki). Zajarani jak komornik na szafę, dostali