Dzien dobry,
Z racji klastrowego bolu dupy jaki nabawilem sie dzieki PKP Intercity, chcial bym sie z wami podzielic historia o tym, jak to PKP Intercity nie potrafi w przewozy ludzi.
Moja radosna historia zaczyna sie gdy nabylem droga zakupu bilet na pociag 61100 Asnyk (PESA Dart), ktory z Wroclawia jedzie w kierunku Warszawy przez Kalisz, wczorajszego dnia, to jest 06-10-2017, planowo mial byc we Wroclawiu o 18:57, na wyswietlaczu widze 11 minut opoznienia, mysle sobie, spoko, standard.
Wybija 18:56 i pociag na peronie, tego jeszcze nie grali by opozniony pociag byl nawet minute przed czasem, euforia rosnie, byc moze Intercity nie ssie juz az tak bardzo.
Jakos pol godziny od Ostrowa WIelkopolskiego zatrzymujemy sie w Grabownie Wielkim, mija 30 minut, kierownik pociagu obwieszcza, ze za 30 minut przyjedzie pociag ktory przetransportuje nas jedna stacje, do Twardogory Sycowskiej, by stamtad przetransportowano nas autobusami do Ostrowa Wielkopolskiego skad jakis pociag zabierze nas dalej. Kierownik pociagu dodaje, ze autobusy sa dwa i beda kursowac w kolko. Oho, bedzie grubo, 2 autobusy na kilkaset ludzi, co moze pojsc nie tak?
Mija trzecia godzina, dalej stoimy w Grabownie Wielkim, nic nie przyjechalo po nas, swiatla sa czesciowo przygaszone i nie pracuje ogrzewanie, zaczyna pizdzic jak w Kieleckim. Odzywa sie kierownik przez glosnik 'Drodzy panstwo! Dobra wiadomosc, byc moze za 10 minut ruszymy!'
Dart startuje, swiatla sie zaplaja, zaczyna grzac, obok z przeciwnego kierunku pojawia sie inny Dart, kierownik pociagu informuje, ze jezeli ktos rezygnuje, moze nim wrocic do Wroclawia. Chwili na namysl nie bylo, bo w ciagu minuty jak sie pojawil tak odjechal. Czesc ludzi nie zdazyla wsiasc, wracaj do Asnyka.
Pociag rusza, mysle, moze ogarneli jeden tor, przejedziemy, 3 godziny w pizdu ale co tam, dotre do domu jeszcze tego samego dnia.
Pociag zatrzymuje sie po kilku minutach w Twardogorze Sycowskiej, kierownik mowi, ze idziemy na autobusy. Wybornie. Zimno, mokro i ciemno. Wyciagam reczny miotacz fotonow i ide za tlumem ludzi widzac tak mniej wiecej nic.
Stoimy i czekamy na transport juz jakies 20 minut, albo i 30. Kierownik wyraznie wkurwiony informuje, ze kierowca autobusow skonczyl sie limit godzin pracy na dzisiaj i poszli do domow, nie bedzie transportu dla nas. Po kolejnych 5 minutach wracamy do pociagu ktorym przybylismy (bedac jakies 48km od Wroclawia). Toaleta jest, prad jest, relatywie cieplo tez jest, moglo byc gorzej.
Kierownik informuje nas, ze kazdy kontakt z centrala w Warszawie konczy sie informacja by czekac. To czekamy.
W pol do pierwszej, zaczynam odczuwac silny bol istnienia. Ide sie przejsc po wagonie. Jeden towarzyszs niedoli podrozuje z psem, poglaskalem psa, pomachal ogonem, fajna bestia, +10 do samopoczucia, wracam na miejsce.
Mysle o tym co mam w sobote do roboty, stwierdzam, ze pora sobie zorganizowac transport, dzwone, ustalam, ze z rodzinnego miasta przyjedzie ktos po mnie. jakies 160km w jedna strone, bedzie za mniej wiecej 2h.
Druga dwadziescia, dostaje informacje, ze samochod bedzie za jakies 10 minut. Dopytuje towarzyszy, czy ktos chce sie zabrac do mojego miasta albo jakiegos miasta obok, jeden pasazer jedzie do miasta obok, wiec zabieramy go ze soba, zbieram swoje rzeczy.
Ide dziarskim krokiem w kierunku drzwi, odzywa sie kierownik, ze pociag wroci do Wroclawia, podroz odwolana. Przyspieszam krok, otwieram drzwi do wagonu i trzymam je otwarte, by pasazer ktory ze mna sie zabiera mogl wyjsc z pociagu zanim odjedzie
Czwarta trzydziesci, docieram do domu, wydymany okrutnie, powinienem tam byc ponad 6 godzin temu, ide spac.
I tak oto sie konczy ta historia.
Zdaje sobie sprawe, ze 'Orkan Ksawery' narobil wiele szkod i generalnie jest duzy balagan, shit happens, natomiast nie jestem w stanie zrozumiec, jak tak duza firma, jaka jest PKP Intercity mogla tak bardzo dac dupy. Regio odwolalo kursy na tym odcinku, jedynie Intercity smigalo. Od samego poczatku bylo wiadomo, ze kierowcy maja limit godzin, czy sam pomysl, by przerzucic pociag ludzi, gdzie odliczajac wagon barowy jest lekko 60 osob na wagon, daje to plus minus 420 ludzi, w autobus wcisnie sie pewnie z 50, majac je dwa, na raz wezma 100 osob. Do Ostrowa lekko 30 minut w jedna strone, czyli potrzebowaly by one lekko 4 godziny by przerzucic ludzi. To nie moglo sie udac. Ja sam wyrwalem sie z tego dramatu po 6 godzinnym postoju, a reszta ludzi dostala jeszcze wycieczke spowrotem do Wroclawia, Zmarnowana noc, zmarnowane pieniadze, jakas para jechala do Warszawy celem wylotu do Gresji i zonk, kierowniwk odmowil skasowania im biletu, a chcieli miec dowod, ze byli w tym pociagu, by PKP Intercity oddalo im pieniadze. Dramat.
Komentarze (10)
najlepsze
¯_(ツ)_/¯
Mogli zapewnić więcej autobusów, dodatkowego kierowcę, cokolwiek.
Komentarz usunięty przez moderatora