Moja przygoda z @
Browin zaczęła się w dość nieprzyjemnych okolicznościach, od komentarza pod ich rozdajo. Link:
//www.wykop.pl/wpis/21860803/#comment-78673341
Tego samego dnia otrzymałem wiadomość na prv.
Oczywiście podałem swoje dane i czekałem. Kolejna wiadomość...
No spoko. Ogarnę.
Jest. Powiem szczerze, po otrzymaniu paczki – niespodzianki od @
Browin miałem po prostu wkleić kilka zdjęć z unboxingu przesyłki. Dodać kilka słów opisu i podziękowania, wstawić parę wykopowych uśmieszków i tyle. Ale nie jestem Youtuberem i mam trochę godności człowieka, więc odwdzięczę się przeplatając zdjęcia z moją historią. Historią człowieka, który przez 30 lat nie miał pasji ani hobby. Może kiedyś moja córa napisze pastę: Mój stary to fanatyk winiarstwa, całe mieszkanie zajebane gąsiorami…
W mojej rodzinie nie ma tradycji winiarskich, piwowarskich ani jakichkolwiek związanych z produkcją alkoholi domowych. Nie mam wspomnień z dzieciństwa związanych z patrzeniem na bomblującą wodę w rurce fermentacyjnej. Alkohole spożywane w mojej rodzinie pochodziły ze sklepowych półek. Alkohol miał „klepać w mózg” a nie smakować. Czyli podobnie jak w większości polskich domów. 10 złotych za pół litra piwa rzemieślniczego? Chyba was pogięło… za tyle to ja mam 4pak. Wieczorem beknąć, rano pierdnąć i tak się żyło przez wiele lat. Różowy z koleżankami przy weekendzie piły wina ze sklepu, nazw nie wymienię, ale chodzi o te najpopularniejsze za około 20 zł. Wydawało mi się, że kocham piwo, każdy wyjazd na wakacje, każdy grill, każde spotkanie z kumplami. Nagle wskoczyło 30 lat na kark. Wszyscy mnie ostrzegali, że nie będzie tak kolorowo jak kiedyś, kace będą zabójcze, głowa coraz słabsza, a i okazji do spotkań ze znajomymi coraz mniej.
Co tak naprawdę się zmieniło? Na przestrzeni lat zmieniło się podejście producentów alkoholi do konsumentów. Obecne piwo jest tak bezpłciowe, nołdżenderowe, nie ważne jakie się kupi, schłodzone wszystkie smakują tak samo. To samo z popularnymi cydrami, a wina różnią się tylko słodkością i mocą wykrzywiania twarzy podczas ich picia. Właśnie picia, nie spożywania, nie delektowania się, nie radości z zapachu, koloru czy wyczuwania poszczególnych nut smakowych. Się pije, po prostu. A rano umiera.
Kojarzycie akcję, kiedy w drogiej restauracji kelner otwiera przy was butelkę wina, podaje ci korek do powąchania i pyta czy odpowiada? Wąchasz i myślisz: no i co ja mam niby w tym korku wyczuć? Pachnie winem, lej, Pan hehe. Pijesz kilku-kilkunastoletnie wino z finezyjną nazwą, za dużo cebulionów i jesteś załamany, bo „Leśny Dzban” albo „Komandos” to przy tym nektar bogów. Czym ci ludzie się tak zachwycają? No właśnie…
Pierdolę, zrobię swoje wino. Pierdolę te piwa po których człowiek zdycha cała niedzielę. To był ten moment zwrotny w moim życiu. Google i jazda. 15 minut czytania, 3 filmiki na youtube i mi się odechciało. Tyle roboty? Tyle czekania? Duże ryzyko, że nie wyjdzie. Jakieś infekcje, szlachetne drożdże, pleśnie, bakterie WTF? Dodatkowo koszt sprzętu, balon, pojemnik fermentacyjny i wszystkie akcesoria. I w ogóle cukromierz? Jakieś stopnie Ballinga, obliczenia cukru, taniny czy tam garbniki, proporcje… Czytania za dużo, lepiej pooglądać obrazki na wykopie.
Kolega poprosił mnie o pomoc w uporządkowaniu domu, który odziedziczył. Ojcowizna #
pdk Wśród wielu rzeczy znalazłem balon (u nas mówi się gąsior) 32 litry w koszu wiklinowym. – Jak chcesz to sobie weź. I wziąłem. Był środek października a ja nie miałem pojęcia o robieniu wina, siedziałem czytałem, czytałem i zaczynałem rozumieć. Ostatni dzwonek na naukę. Spróbowałem, zrobiłem czerwone – gronowe i wyszło. Dziś powiedziałbym, że było średnie, wtedy byłem zachwycony. Źle obliczony cukier, złe drożdże, zbyt dużo pośpiechu z mojej strony. Ale wyszło. Tej dumy nie zapomnę nigdy, a i kilka razy zawiesiłem się patrząc na rurkę fermentacyjną podziwiając burzliwą fermentację i te bąbelki. I na tym jednym gąsiorze się nie skończyło.
Mój kalendarz, to kalendarz winiarski, czekam na sezon kiedy są wiśnie, kiedy zakwitnie czarny bez, kiedy winogron dojrzeje, kiedy jabłka będą idealne do cydru, kiedy w zimę nie ma świeżych owoców znajduję w Internecie przepisy na wina nietypowe: z herbaty, hibiskusa, czy wermut. Wciągnie cię to jak i mnie wciągnęło. Podsumowując wszystko, nie kupujcie gotowych win, piw, cydrów bo oni produkują wino/piwo, dla nich to towar, nic więcej. Róbcie swoje. Nie tylko dlatego, że domowe jest lepsze, bo to oczywiste. Nauczycie się szanować alkohol, a nie go wlewać w siebie. Nauczycie się czekać i dbać. Dziś już nie piję duszkiem alkoholu byleby przełknąć, patrzę pod światło, wącham, próbuję i cieszę się. Wiem co mówię, ja - dziecko wielkich koncernów.
Jaki jest koszt zrobienia wina? Na początek wydatki na sprzęt. Polecam zakup gąsiora 25 litrów w koszu, pojemnik fermentacyjny, rurki fermentacyjne, uszczelki, korki, drożdże, środek do odkażania, pożywka dla drożdży, rurka do zlewania wina znad osadu. Cukromierz! Na dzień dobry około 150 złotych trzeba mieć. Owoce można sobie „załatwić” albo kupić. Każdy zna kogoś, kto zna kogoś kto ma winogron, jabłka, porzeczki, wiśnie itp. Wiele osób odda wam to za darmo. Koszt zrobienia wina to śmiech na sali, 3-5 kg cukru = 10-15 zł, drożdże, pożywka +owoce. Cydr wyszedł mnie w tym roku około złotówki za pól litra(dosładzany ksylitolem). Litr wina około 2 do 2,50 zł, wermut 2,50 zł/litr. Piwo – 1,50 złotych za pól litra. Więc się opłaca, bardzo!
Bardzo dziękuję ekipie za wspaniałą niespodziankę. Pozdrawiam #
rozowepaski, które tę paczkę zmontowały. Bez snobizmu pijcie ze mną cydr.
Wasze zdrowie!
Komentarze (148)
najlepsze
Bardzo fajni ludzie, jeżeli chodzi o aspekty "biznesowe" jak i prywatnie, po prostu z nich - dobrzy z Nich
Gratuluję udanego trunku:)
Co ciekawe, poza spróbowaniem czy dobrze wyszło, alkoholu nie dotykam:)
@zarejestrowalemsie: malinowa rozgrzewa słabo. Spróbuj np. góralską lub inną na cytrynie i miodzie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Polecam orzechowkę jak nasz dojście do zielonych orzechów .
Niebo w gębie a i zdrowiu dopomaga ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@zarejestrowalemsie: odkąd robię nalewki to piję mniej. Od czasu do czasu dwa kieliszki i wystarczy. Ja to pomału sączę, a czas leci. Czasami jak są goście to więcej, bo próbujemy każdej po kieliszku, ale nigdy się nie upiliśmy jak przy czystej.
Nie polecam drożdży gorzelniczych które są po
Bardzo mili ludzie, a do samej firmy również nigdy zastrzeżeń nie miałem, zajmując się winiarstwem od tych kilku lat:)
Browary rzemieślnicze to zazwyczaj zapaleńcy, dla których oprócz zysku liczy się też dobra zabawa i tworzenie ciekawych piw.