Witam wszystkich serdecznie,
szybko i na temat, żeby nie zanudzać. Sytuacja z wczoraj. Byliśmy na spacerze w lasku rędzińskim pod Wrocławiem (
https://goo.gl/maps/XUF7CfQ4hRw) i znaleźliśmy pogryzioną przez psa sarnę. Nie mogła się ruszyć i cały czas krwawiła. Oczywiście jeszcze żyła i próbowała wstawać. Była bardzo słaba i mamy podejrzenia, że mogła tam już siedzieć od piątku. Dzwoniliśmy pod 112, które to pokierowało nas aby zadzwonić do Sztabu Kryzysowego. Przez niego skontaktował się z nami lekarz, który po 2h przyjechał zająć się sarną. W między czasie czekania i pilnowania sarny musieliśmy odganiać inne psy, które były żywo zainteresowane naszą bohaterką. Dodam tutaj, że szczególnie ciekawe były dwa psy Husky, które w szelkach ganiały po całym lesie jak szalone. W okolicy nie było żadnych właścicieli (nikogo nie widzieliśmy i po nawoływaniu nikt się nie pojawił). Goniły wszystkie sarny w okolicy a trochę ich było. Musieliśmy je odganiać od pokrzywdzonej. Nie powiem, że jak przyleciały dwa wielkie husky to pierwsze wrażenie było "wilki!" :) Ciśnienie się podniosło ale na szczęście nie okazały się agresywne w stosunku do nas.
Przyjechał lekarz, sarna dostała "głupiego jasia" i zapakował ją na pakę do dalszej hospitalizacji (miejmy nadzieję ;). Natomiast po krótkiej rozmowie dowiedzieliśmy się przy okazji, że w przeciągu 2 tygodni to już 3 sarna pogryziona przez wolno latające psy. Dwie poprzednie niestety nie udało się uratować. Warto tutaj dodać, że w przypadku znalezienia sarny nie należy do niej za bardzo podchodzić a tym bardziej dotykać. Często to właśnie stres może być "bardziej" śmiertelny niż sama rana.
Dlatego przypominam wszystkim aby pilnowali swoje psy a jeśli zobaczą podobną sytuację nie byli obojętni. Zdaje sobie sprawę, że w naturze zabijanie nie jest niczym niezwykłym ale psy domowe robią to dla zabawy. Potem taka sarna ginie w męczarniach.
Załączam zdjęcie sarny dla potwierdzenia.
Pozdrawiam i życzę spacerów bez takich przygód.
Komentarze (185)
najlepsze
Zawsze wychodzimy z małżonką z psami na smyczy (wspólne spacery to benefit pracy w domu), kaganiec dla większego ("większego" = "do kolana") mieszańca zawsze pod ręką, halter i obroża podczepione... A tymczasem
( ͡° ͜ʖ ͡°)
źródło: comment_sNAH8ZMtQznCx6QUw6KjRCCXLoNPONgm.jpg
PobierzZwłaszcza mnie takie coś #!$%@?, bo mam idiotę na ulicy, który pasjonuje się #!$%@? ludzi i otwarta brama non stop, psy
Ty tak na serio? Mój pies zawsze, ale to zawsze jest wyprowadzany w kagańcu i na krótkiej smyczy. Jest to bokser, typ #!$%@?-przytulas, wychowany wśród dzieci i prędzej zaślini kogoś na śmierć, niż ugryzie. Nawet obcego. Ale jest duży i rozumiem, że tak ma być. Jak jesteśmy na spacerze, to musimy iść ponad 30 minut w jedną stronę, zanim jesteśmy na czymś w rodzaju nieużytków, pola, połączonego z lasem. Wcześniej przechodzimy,
Gowno mnie obchodzi twój piesek, który musi sie wybiegać. Nie chce żeby sie do mnie zbliżał gdy spaceruje z dzieckiem, tym bardziej bez kaganca i smyczy.
Juz nie raz widziałem te pieski co to latają bez opamiętania i wszystko obwą#!$%@?ą. U ciebie w mieszkaniu może to być aniołek a na zewnątrz w każdej
Sam mam beagle i wiem ile się trzeba nałazić żeby go zmęczyć, ale nigdy nie wpadł bym na taki kretyński pomysł żeby w lesie puszczać go wolno.
@krzysiek_14: bez przesady, sam mam beagla prawie rocznego i mieszkam w terenach typowo leśnych gdzie pod ogrodzenie dzień w dzień podchodzą zające, dziki, sarny i inna zwierzyna leśna. U psa najważniejsze jest odpowiednie ukształtowanie go przez właściciela, bo i z chiuauy zrobisz "kilera" ;) Ja swojego puszczam wolno w lesie, ale nawet jak zobaczy, złapie trop to bez komendy nie pobiegnie. U beagle
To prawda. Zabiłem w ten sposób w zeszłym roku małą sarenkę, która oddzieliła się od matki i chciała wyjść na drogę. Matka uciekła, zostawiła młode, więc postanowiłem zanieść sarenkę do lasu, z dala od drogi. Niestety nie wytrzymała tego nerwowo. To bardzo
najgłupszy argument, który można użyć, a używany jest w wielu kwestiach..