Czy z Auschwitz można było wyjść? Czy wypuszczano więźniów? Co na ten temat wiadomo?
Mamy dzisiaj pierwszą rocznicę śmierci Władysława Bartoszewskiego. Nie oceniam jego osoby, skupiam się wyłącznie na faktach. W dniu jego śmierci przez internet przewinęła się fala awantur, głównie prawicowców. Jednym z najpowszechniejszych zarzutów wobec Bartoszewskiego był fakt, że zwolniono go z Auschwitz. W obozie przebywał od 22 września 1940 do 8 kwietnia 1941, kiedy został zwolniono. Podobno dzięki działaniom Polskiego Czerwonego Krzyża, gdzie Bartoszewski pracował. Zarzutem jest sam fakt zwolnienia go - masa osób przekonywała, że z Auschwitz żadnego więźnia nie wypuszczano, nie dało się zostać zwolnionym z obozu, co oznacza, że Bartoszewski kłamie, wypuścili go bo był kimś ważnym dla Niemców i tak dalej...
Zobaczyłem właśnie na Facebooku znajomego, który podtrzymuje tą tezę, podejrzewam, że dzisiaj, w rocznicę śmierci WB, w wielu miejscach będzie podtrzymywany argument o "niewypuszczaniu więźniów z Auschwitz". Jak było naprawdę? Prawda jest taka, że ci wszyscy przekonujący o braku zwalniania więźniów z Auschwitz, nie znają tematu.
Przedstawiam wiedzę na temat zwalniania z Auschwitz zawartą w raporcie rtm. Witolda Pileckiego - bohatera prawicy, który dobrowolnie dał się złapać Niemcom i umieścić w KL Auschwitz, aby organizować tam siatkę konspiracyjną (nazwaną Związkiem Organizacji Wojskowej - ZOW). Raport Pileckiego powinien być znany każdej prawicowej osobie. Jeżeli traficie na młodzieńca w patriotycznej koszulce (ewentualnie jeżeli to Wasz kolega), który rzuca mięsem na Bartoszewskiego, możecie opowiedzieć mu o Pileckim i o tym, co on napisał na ten temat. Ok, dość złośliwości.
Raport jest dostępny publicznie, można znaleźć go pod tym linkiem na stronie Muzeum AK -
Raport rtm. Witolda Pileckiego, ma 113 stron i jest niesamowitą lekturą. Wszystkie poniższe cytaty pochodzą z tegoż właśnie raportu.
Pilecki i Bartoszewski trafili do Auschwitz w tym samym czasie, w nocy z 21 na 22 września 1940. Jak przyznał sam Pilecki, wiedza o tym, czym jest KL Auschwitz była wtedy praktycznie żadna. Pierwszy masowy transport do Auschwitz miał miejsce 14 czerwca 1940 roku. Zaledwie 3 miesiące przez aresztowaniem Pileckiego. "
Pytaliśmy siebie nawzajem, co by to miało znaczyć [że trafili do Auschwitz]? Niektórzy wiedzieli, że to Oświęcim, lecz dla nas była to tylko nazwa jednego z polskich miasteczek - potworna opinia o tym obozie nie zdążyła jeszcze przeniknąć do Warszawy, nie była też znana w świecie. Nieco później dopiero jedno to słowo mroziło krew w żyłach ludziom na wolności, spędzało sen z powiek więźniom Pawiaka, Montelupich, Wiśnicza, Lublina".
Pilecki był w obozie do 1943 roku. W tym czasie wielokrotnie zaobserwował proceder wypuszczania więźniów. A nawet go dokładnie opisał. Niemcy chcieli jak najdłużej utrzymać w tajemnicy genezę obozu, dzięki czemu wypuszczali osoby o które ubiegały się organizacje międzynarodowe (jak np. Czerwony Krzyż) lub placówki dyplomatyczne krajów. Niemcy nie chcieli, żeby węszono przy obozie tylko traktowano go jak jeden z kolejnych obozów rozlokowanych na wojennych terenach. Do pewnego momentu można było również wyjść z Auschwitz za "wykupienie się", bardzo dużą łapówkę lub dzięki pośrednikom - to jednak był najgorszy wariant bo bardzo szybko pojawiły się osoby robiące na tym biznes i wystawiające więźniów lub ich rodziny do wiatru. "
Zwolnionych z obozu w Oświęcimiu był minimalny procent. Byli to przeważnie koledzy z łapanek warszawskich, którzy spraw żadnych nie mieli, a których rodziny wykupywały za pieniądze, przez różnych pośredników trudniących się tym procederem, nieraz trafiając na szantażystów i szarlatanów. Lub też przez rodziny, które miały własne chody w konsulatach państw obcych, a nawet na Alei Szucha. W jesieni 1940 r. z warszawskich transportów zwolniono około 70 - 80 osób. W ciągu 1941 r. zwolnienia były bardzo rzadkie, dosłownie po kilku więźniów - razem do jesieni 41. Dopiero jesienią 1941 r. poszło około 200 więźniów [...]". Niejeden z wypuszczonych więźniów był znajomym Pileckiego. Jak np. Tadeusz Burski, przez którego Pilecki wysłał do Warszawy wiadomości z obozu. Ciekawym przypadkiem jest osoba z siatki konspiracyjnej ZOW - "pułkownik 1". Został zwolniony z obozu bo ubiegał się o to jego przyjaciel ze studiów - Niemiec z Berlina, który pracował w wojsku.
Co robiono z osobami, które miano wypuścić? Trafiały na blok "wolnościowy" gdzie odbywali kwarantannę przed wyjściem - karmiono je, aby przybrały na wadze, nie bito, a chorych/poranionych leczono. Doprowadzano ich do dobrego stanu, a na wyjściu dobrze ubierano. "
[w bloku "wolnościowym" więźniowie] odbywali kwarantannę przed wyjściem z obozu. Karmiono ich lepiej, by doprowadzić do możliwego wyglądu, nie bito, a takich, co mieli ślady bicia przetrzymywano w szpitalu do zagojenia i wykurowania, by na świat nie wynieśli z sobą świadectwa potwornego obchodzenia się z więźniami w Oświęcimiu".
Oczywiście wypuszczani otrzymywali całkowity zakaz opowiadania o tym, co działo się w obozie. Jako karę za złamanie milczenia i rozpowiadanie historii o Auschwitz grożono powrotem do obozu. Pracownicy obozu w większości posiadali adresy rodzin i bliskich wypuszczanych więźniów, przez co wypuszczeni obawiali się, że w razie mówienia o piekle obozu, również i oni za karę do niego trafią. "
[zwalnianych] żegnał esesman dobitnie wbijając w głowę, że na wolności trzeba absolutnie milczeć na temat obozu w Oświęcimiu. Że jeśli ktoś będzie pytał, jak tam w Oświęcimiu było, to należy odpowiedzieć: jedź sam i zobacz (naiwna sugestia). Że jeśli władze niemieckie się dowiedzą, że ktoś ze zwolnionych nie umiał utrzymać języka za zębami, to się bardzo szybko znajdzie znowu w Oświęcimiu". Pilecki przyznaje w raporcie, że wypuszczeni z obozu milczeli jak grób i nie opowiadali o tym, co działo się w obozie: "
byli więźniowie tego obozu naprawdę milczeli na wolności jak zaklęci".
Do kiedy wypuszczano z obozu? Wg wiedzy Pileckiego, do końca marca 1942 roku. Później przestano wypuszczać świadków - koszmaru Auschwitz nie dało się już zagłuszyć poza murami obozu, nie było więc sensu wypuszczania świadków. "
Po marcu, przez cały rok 1942 zwolnień nie było ze względu na wielce niepożądane przebywanie na wolności jakichkolwiek świadków Oświęcimia".
Po tej informacji, już do końca raportu rotmistrz nie pisał o zwolnieniach.
To by było na tyle, mam nadzieję, że kogoś zainteresowałem. :)
Komentarze (17)
najlepsze
O tym że wiele było możliwe to świadczy choćby los przełożonej Bartoszewskiego, Zofii Kossak-Szczuckiej. Wypuszczenie gówniarza z łapanki to przy tym jest naprawdę nic. A jakoś nikt jej kolaborantką nie nazywa.
27 września 1943 roku została aresztowana przez gestapo i 5 października 1943 wywieziona do KL Auschwitz-Birkenau[5]. W 1944 została przewieziona do Warszawy, na Pawiak i skazana na śmierć. Dzięki staraniom władz podziemia została uwolniona w końcu lipca[5]. Wzięła czynny udział w powstaniu warszawskim.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zofia_Kossak-Szczucka
Komentarz usunięty przez moderatora
Komentarz usunięty przez moderatora
@Yoyek: Mam dziwne wrażenie, że Pilecki nie chciałby mieć nic wspólnego z tą naszą dzisiejszą "nacjoprawicą".