Oddawać doktoraty, magisterki i matury!
Jak doktorzy nauk technicznych kłamią w książce a doktor habilitowany nauk technicznych udający recenzenta poświadcza nieprawdę.
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 120
Jak doktorzy nauk technicznych kłamią w książce a doktor habilitowany nauk technicznych udający recenzenta poświadcza nieprawdę.
Komentarze (120)
najlepsze
ale może ja się nie znam. :P
Podpisano: licencjat.
Przykład? Projekt z algorytmów sterowania. Korzystaliśmy sobie z pewnego skryptu...taki żółty z PO ;)
Po wklepaniu odpowiednich wzorów/formułek/schematów do matlaba nie wychodziło dosłownie NIC tak jak było w skrypcie.
Na nasze zapytanie do autora w/w publikacji o"ocb?" usłyszeliśmy:
"No skoro panowie musicie robić na podstawie mojego skryptu, to macie problem." Koniec rozmowy.
Też lubie naszą uczelnię, ale nie rób nam antyreklamy ;)
W skrócie: drukarnia przysyła parę razy książki w wersji "do druku" do weryfikacji przez autora. Książki do druku przygotowują osoby nie znające tematu. Nikomu się nie chce czytać własnej książki po raz n-ty zwłaszcza gdy
- Takie książki wydaje się dla wzbogacenia listy publikacji, a nie dla studentów. Może nie jest to chwalebne, ale dość powszechne w polskim, pełnym hipokryzji światku naukowym.
- Książka wydana
Takie są twoje jedynie wymysły. Bo "niespójności" to są w książce, co łatwo wykazać samym Matlabem, ale zadałem sobie trud dokładniejszego zdemaskowania tych kłamstw.
Znajdź sobie życie nolifie, kariera na wykopie to nie jest najważniejsza rzecz na świecie.
Jestem nieco starszy niż ty, więc mam nieco inne zajęcia i obowiązki niż ty. Najpierw wytrzeźwiej, to może zniknie wściekłość z powodu
Bo takie jest przeznaczenie skryptu -> studenci, którzy chcą nauczyć się automatyki. Głównie lokalni, co dosyć oczywiste. A nt. tego kto w rzeczywistości korzysta nie mam żadnego przekonania.
Autorzy, wydawnictwo, władze uczelni, szefowie odpowiednich katedr, zakładów, instytutów, wydziałów.
Zapewne ów
Przykład z mojego biologicznego podwórka to dość znany podręcznik do jednego z głównych, ale nowych przedmiotów.
Na te kilka raptem rozdziałów, które zawiera - połowa jest autorska i nie da się tego czytać, a druga połowa została
ZAKOP!
- za brak "minusa" - obcięcie stopy,
- pominięcie "s" - obcięcie prawej dłoni i piętno na czole,
- błędny wykres - łamanie kołem zakończone wyrzuceniem z uczelni.
Dla autora wykopu: to ironia była.
Czy niektórym tu się w domach nudzi? Na wykopie jakas paranoja ma miejsce... Chyba dopiszę do wikipedii pojęcie "wirtualny lincz".
Jak trafiłam na ten stary podręcznik, w którym nie było błędów i to co wymagało wyjaśnienia było wyjaśnione, a to co oczywiste takim pozostało (w wersji przekopiowanej autor dodał od siebie np. autorską definicję "mieszania" i innych słów powszechnie używanych w tym samym znaczeniu co w podręczniku, okrywając tajemnicą terminy specyficzne dla tej dziedziny) - to było już po ptakach.
Nie dość, że straciłam mnóstwo cennego czasu na