Jak robić wały przy państwowych spółkach?
W najnowszym numerze "Do Rzeczy" pojawił się duży artykuł o rozmowie Bieńkowskiej i Wojtunika, która to rozmowa odbyła się w restauracji Sowy i jego przyjaciół. W rozmowie najczęściej poruszano wątek podpalonej budki strażniczej. Ale to akurat najmniej - wg mnie - ciekawy wątek. Otóż jest tam wątek zdecydowanie ciekawszy, pokazujący jak ludzie z otoczenia najwyższych, polskich decydentów wyprowadzają, zupełnie legalnie, forsę z państwowych spółek. CBA o wszystkim wie, ale nie może działać. Dlaczego? Oddaję głos samemu szefowi tej służby.
Są sprawy, których nie złapiesz za rękę, bo musiałabyś mieć dowody, faktury, dwóch świadków, że ukradli... Jedyne, co można zrobić, to pokazać im, że wiesz, że tak robili i już nie będą robić. A jeśli tego nie zrozumieją, to po prostu wywalasz gości. Nie masowo, ale tych najbardziej kluczowych. Tylko w ten sposób, by po pierwsze: podnieść koszty funkcjonowania, jeżeli kradną, bo muszą zaleźć kogoś innego, po drugie: utrudnić kradzież na przyszłość. Po trzecie wreszcie: pokazać, że z tymi gośćmi już nie będziecie kradli... Wiesz, co żeśmy wymyślili z Włodkiem? Rozmawialiśmy kilka razy o spółkach Skarbu Państwa i o różnych takich patologiach, o których ja też słyszałem...
PZU na przykład w ciągu dwóch lat czy trzech - dwieście pięćdziesiąt baniek z wolnej ręki na doradztwo, którego nie chcą pokazać komuś, kto im świadczył.
Jak spojrzałem na KGHM, to tam milion euro to jest dwumiesięczna umowa, jakaś obsługa. Milion euro dla kancelarii, która ma trudno powtarzalną, zagraniczną nazwę. No to sorry, za co?
A tu członek zarządu z palca smaruje i Włodek mówi: „Nie no, syf, syf, syf”. A ja mówię: „Włodek, wyślij do mnie kwit, tylko pytanie, czy to wytrzymasz politycznie, bo za chwilę wszystkie telefony będziesz miał, się na ciebie rzucą”, „A ja ich postraszę”. I robię taką akcję, że pytamy spółki, jak one to robiły. Nic z tego nie wyniknie, oprócz tego, że odkryje Sienkiewicza i innych gości, których znam, ale to nie przestępstwo, ale na przyszłość... Już Wojtek Brochwicz nie dostał kolejnej umowy, bo miał na zasadzie tradycji, od zawsze. Bo jeśli oni muszą się tam powyliczać, pokazywać, to mają świadomość, że my się temu... Jak się raz na dziesięć spraw czegoś wystraszą i nie zrobią, to już 10 proc. Skarb Państwa ma więcej pieniędzy. Nie da się udowodnić zawsze, bo inaczej można czekać, aż się złapie jakieś dowody, wysłać do prokuratury. Prokuratura za trzy lata umorzy, a jak nie umorzy, to za pięć lat uniewinnią gościa.
Także panowie - schemat na dorobienie się jest prosty. Zakładamy firmę o trudnej nazwie, gdzieś na zachodzie. Następnie wstawiamy swojego kolesia do spółki, albo najlepiej rządu. Spółka państwowa podpisuje umowę z naszą zachodnią firmą na pierwsze lepsze doradztwo. Kasujemy za to milion euro. Likwidujemy spółkę... Tak, tak... Wielki PROFIT. I wszystko legalnie, w białym kołnierzyku, a CBA nawet nie pierdnie, bo choć wie o procederze to może tylko postraszyć.
Źródło: Do Rzeczy, nr 21/120, 18-24 maja 2015, s. 20.
Komentarze (10)
najlepsze
A naród durny, jak mu się pluje w twarz to mówi, że deszcz pada. Po takich akacjach potem nie ma hajsu na służbę zdrowia, na wojsko, na policję. Za parę lat na prawdę zostaniemy na kupie kamieni.
A psim obowiązkiem szefa CBA, jeśli wie o nieprawidłowościach, jest ściganie tych, którzy je popełniają, nawet jeśli latami musiałby zbierać dowody. Inaczej jest podejrzany o współudział.