Rzeczywiście palenie z plastrem to masakra. Kiedyś nakleiłem i paliłem mniej. Później z naklejonym paliłem tyle samo co bez (ok. 20 dziennie). Myślałem, że się przekręcę. Moja zdanie jest takie, że rzucenie palenia musi być spontaniczne. Nie ma sensu planować tego, bo się nie uda. Najlepiej jak się wku$%sz na to! Ja rzuciłem w dniu, w którym z niewiadomego powodu bolała mnie głowa i palenie było wykluczone. Tego dnia stwierdziłem, że mam
Po wypaleniu dziesiątek tysięcy papierosów, udało mi się rzucić to cholerstwo! Dziś z tego powodu rozpiera mnie duma :) W sumie mogę obiecać palaczom, że już po miesiącu od rzucenia, poczujecie się znacznie lepiej. No i ile kasy zostaje w kieszeni :)
Nie p#!%!$! witoldinho- widać, że nigdy nie jarałeś. Pieprzenie o silnej woli to bzdura. Chodzi o to, że nałóg u różnych ludzi ma różną siłę, która zależy od ich indywidualnych predyspozycji. Mam kumpli, którzy jarając 15 lat, kiedy zapomną kupić fajek, spokojnie wytrzymują dzień bez fajki, ale mam też takich, którzy paląc 2 lata, jeśli nie zapalą 10 minut po wstaniu z łóżka to ich "nosi". Te plastry to zwykłe placebo. Żeby
Mam 21 lat, nie palę od marca, a paliłem od 14 roku życia - czyli od sławetnego gimnazjum. Od szesnastego nie mniej niż pakę dziennie, w technikum przez jakiś rok jarałem Mocne, ostatnimi laty 30 dziennie nie było żadnym wyczynem. UWIELBIAŁEM jarać szlugi. Na powietrzu, w samochodzie, w kiblu, w wannie, w szkole, w pracy, w dzień i w nocy. Nie było mowy o tym, żebym nie miał w kieszeni szlugów, wolałem
Komentarze (6)
najlepsze